Jesienią zeszłego roku w Polsce odbył się pierwszy Czarny Protest, podczas którego kobiety manifestowały swój sprzeciw wobec całkowitej delegalizacji aborcji. Organizacje "pro life" zamierzały przeforsować projekt ustawy, która nakazywałaby kobietom rodzić dzieci m.in. z gwałtów i z wadami wrodzonymi. Za przerwanie ciąży miałyby grozić także surowe konsekwencje prawne.
Rok po tamtych wydarzeniach "obrońcy życia" nie zrezygnowali ze swojego pomysłu, a kobiety ponownie wyszły na ulice.
Przypomnijmy: Gwiazdy, artyści i politycy wspierają Czarny Protest: "Nie składamy parasolek" (ZDJĘCIA)
W trakcie publicznej debaty na temat przerywania ciąży wypowiedziało się wielu polityków, lekarzy, feministek, a także osób, które mają zabieg za sobą. Jedną z nich była Natalia Przybysz, na którą po ujawnieniu faktu dokonania aborcji na Słowacji, spadła lawina negatywnych reakcji. Wyznanie piosenkarki oburzyło prawicowe środowiska do tego stopnia, że bojkotowano jej koncerty, a nawet... grożono jej śmiercią w prywatnych wiadomościach.
Podobny los może teraz spotkać niemiecką fotografkę, która poszła o wiele dalej i... zrelacjonowała na Instagramie proces usuwania nieplanowanej ciąży. Esther Mauersberger, która na co dzień jest matką dwójki dzieci i zajmuje się fotografią dziecięcą, samodzielnie dokonała w domowym zaciszu aborcji farmakologicznej, a opisem przeżyć i zdjęciami na bieżąco dzieliła się w Internecie.
Budzę się rano. W tym dniu będę radykalnie zmieniać moje życie. Płaczę całe popołudnie, bo to jest koniec. Płaczę z ulgą, bo czekam na moją niezależność - pisała Niemka. Przygotowuję kąpiel. 18 godzin po pierwszych tabletkach zaczyna się krwawienie, które stają się coraz silniejsze wieczorem. Decyduję się wziąć Cytotec, choć miałam to zrobić w sobotę rano.
Tuż przed "zabiegiem" kobieta napisała, że jest niespokojna, ale jej ciało i psychika są gotowe na dokonanie aborcji.
Jestem niespokojna, poruszam się szybko, czuję się chora. _Ale moje ciało jest gotowe, ja także. Bałam się stracić kontrolę nad moim ciałem, ale na szczęście tak się nie stało. Wracam do ubikacji._
Dalej następuje szczegółowy opis momentu usuwania płodu.
Czuję parcie. Nagle mięśnie się rozluźniają, a ze mnie wypływa wreszcie różowa bańka. To koniec - pisze fotografka, dołączając zdjęcie z toalety, na którym widać szklaną miskę, nożyczki i opatrunki.
Po wszystkim Mauersberger na chłodno oceniła sytuację.
Nie muszę już tego trzymać, popatrzę na to nazajutrz rano zanim wyniosą śmieci - stwierdziła.
Kilka chwil później kobieta dopisała, że usunięcie płodu przyniosło jej ogromną ulgę.
Jestem zmęczona, ale czuję się lżej. Odczułam ogromną ulgę. W końcu jestem wolna. Stoję z moją przyjaciółką na balkonie i jestem szczęśliwa. Czuję się taka odważna i silna - cieszyła się.
Jak nietrudno się domyślić, zdjęcia oraz przemyślenia fotografki wywołały falę negatywnych komentarzy, jednak znaleźli się też tacy, którzy poparli jej działania, pisząc, że ciąża ma swoje ciemne strony i jest bardzo "niewygodna fizycznie".
**Nowacka: gdyby nie Kaczyński, protesty kobiet nie byłyby tak liczne
**