W ostatnim czasie o Mateuszu Damięckim zrobiło się nieco głośniej za sprawą poparcia jakiego udzielił protestującym lekarzom. Aktor ogłosił, że solidaryzuje się z medykami, bo sam gra w serialach o tematyce medycznej.
Zanim jednak głównym źródłem dochodów Damięckiego stały się seriale, grywał w filmach, takich jak Przedwiośnie, z którego ma specyficzne wspomnienia. W rozmowie z Plejadą 36-latek wyznał, że na planie miał problem z zagraniem sceny... seksu oralnego.
Kręciliśmy scenę, podczas której Małgosia Lewińska robiła mi, nazwijmy to ładnie, fellatio. Kompletnie sobie nie radziłem. To była jakaś katastrofa - żali się Mateusz.
Damięcki zdradza, że nie potrafił mimiką wyrazić odczuć mężczyzny zbliżającego się do orgazmu.
Ona była twarzą na wysokości mojego pasa, a kamera była na mojej twarzy. Nie pokazywaliśmy tej intymnej sytuacji, która się między nami wydarzała, skupialiśmy się na moich reakcjach i odczuciach. A ja próbowałem dobrze to zagrać i robiłem różne dziwne miny w tym czasie - opisuje.
Wreszcie do akcji wkroczył reżyser, który nie rozumiał, z czym właściwie Damięcki ma problem.
Nagle Filip wziął mnie na bok i powiedział mi, że nakręciliśmy już trzy duble, ale nic z tego nie nadaje się do filmu. Zastanawiał się, co próbuję zrobić i czemu akurat tak gram.
Następnie Bajon polecił aktorowi odtworzyć miny, jakie robi w tej samej sytuacji w życiu prywatnym.
Porozmawiał ze mną jak facet z facetem i zapytał, czy mam już za sobą takie, a nie inne doświadczenia seksualne. Poprosił mnie, żebym odwołał się do prywatnych wspomnień i tak to zagrał - wyznaje Mateusz.
Ostatecznie scenę udało się jakoś zagrać, a Damięcki do dziś jest wdzięczny reżyserowi, bez którego - jak twierdzi - "nie dałby rady" zagrać orgazmu.
To była bardzo intymna kwestia, ale okazało się, że bez reżysera po drugiej stronie kamery nie dałbym rady - ocenia aktor.
Miejmy nadzieję, że na co dzień w podobnych sytuacjach Mateusz potrafi sobie jednak poradzić samodzielnie.