W dobie popularności na "bycie fit" błyskawicznie okazało się, że na udzielaniu rad żywieniowych i pokazywaniu przysiadów można zrobić brawurową karierę w mediach społecznościowych. Niestety, coraz częściej zdarza się, że "fitblogerzy" to zwykli oszuści, którzy albo biorą odpowiednie tabletki stymulujące rozrost mięśni albo po prostu dorabiają je sobie w Photoshopie.
Dobrym przykładem jest Deynn, która, gdy jeszcze cieszyła się popularnością sprzed kompromitującego wpisu siostry, pokazywała na Instagramie imponująco zbudowane pośladki. Niestety, w rzeczywistości pupa blogerki była podejrzanie płaska, czego Marita już nie potrafiła wytłumaczyć inaczej niż za pomocą wulgaryzmów: DEYNN broni swojego "płasko*upia": "JE*AĆ HEJT! Je*ać tych, co mnie hejtują i je*ać tych, co w to wierzą. TO IDIOCI!"
Ciekawe, jaki los czeka niejaką Katarzynę Piskorek, "fitblogerkę" przypominającą tysiące jej podobnych dziewczyn marzących o sławie "influencerek". O Katarzynie prawdopodobnie nie usłyszałby nikt za wyjątkiem zapatrzonych w nią fanek, gdyby nie post, którym dziewczyna pochwaliła się w piątek. Na zdjęciu widać lodówkę szczelnie wypełnioną sokami i zupami, wśród których znalazł się też... hormon wzrostu Eurotropin. Od razu pojawiły się więc komentarze, że Piskorek chyba oszukuje, a jej imponująca sylwetka wcale nie jest efektem ciężkiej pracy na siłowni i picia zdrowych soków.
Produkty może i na plus ale hormon wzrostu? Steryd - forma robi się sama - napisała jedna z internautek, na co Katarzyna zareagowała typowo, pisząc, że to "nie jej", bo "nie mieszka sama".
Jakbym chciała iść skrótami, zrobiłabym implanty pośladków - napisała w odpowiedzi. A nie tędy droga, wszystko można wypracować sobie własnym wysiłkiem i wtedy masz świadomość, że zrobiłaś coś ciężką pracą.
Jej obserwatorki gorąco poparły Katarzynę, pisząc, że krytycy są zwyczajnie zazdrośni:
Dokładnie, fajnie, że tak myślisz, życzę powodzenia i miłego dnia. Nie słuchaj zazdrosnych dziewczyn. Nic Ci nie będzie, wszystko jest dla ludzi w odpowiednich dawkach - piszą, sugerując, że Piskorek jednak przyjmuje sterydy...
Co ciekawe, wygląda na to, że Kasia zaczęła dopiero od niedawna "być fit"... Na jej Instagramie pełno jest zdjęć w bikini, z gabinetów, gdzie ostrzykuje się osoczem lub pozuje przed lustrem w samej bieliźnie. Tych z siłowni jest podejrzanie mało.
Zobaczcie zdjęcia Katarzyny. Faktycznie widać, że się wspomaga? A może po prostu chciała zdobyć rozgłos w sieci...?