Producenci programu Top Chef dwa lata temu postanowili zniechęcić widzów, którzy do tamtej pory oglądali go ze względu na wysoki poziom i profesjonalizm uczestników. Stacja postanowiła popsuć programowi dotychczasową dobrą opinię, angażując - zamiast zawodowych szefów kuchni - celebrytów, którym wydaje się, że umieją gotować. Wyszło tak sobie. Już w pierwszym odcinku stało się jasne, że nie o gotowanie tu chodzi, lecz raczej o wykreowanie kółka wzajemnej adoracji: Najgłupszy show jesieni? Edyta Pazura gotuje w "Top Chef. Gwiazdy od kuchni"
Wśród uczestników znaleźli się między innymi tancerz Rafał "jestem, ku*wa, znany" Maserak, zapomniany juror Tańca z gwiazdami Piotr Galiński, wokalistka zespołu Jarzębina Beata Oleszek, wróżbita Maciej oraz żona Cezarego Pazury, przedstawiana jako "producentka i menedżer". Oczekiwania jurorów wobec uczestników są znacznie niższe niż w edycjach, w których brali udział profesjonaliści, co mocno wpłynęło na poziom programu.
Z jakiegoś powodu stacja uznała jednak celebrycką edycję za wielki sukces i postanowiła nakręcić kolejną. Producenci chcieli do niej pozyskać Katarzynę Dowbor i jej syna Macieja, którzy aktualnie oboje pracują w Polsacie. Widocznie twórcom programu wydawało się, że rywalizacja kulinarna między mamą i synem podniesie wartość już i tak zniżkującego programu.
Niestety, chociaż Katarzyny, która wygląda na osobę pewną swoich licznych talentów, nie trzeba było długo namawiać, to Maciej kategorycznie zaprotestował przeciwko gotowaniu z mamą.
Szefostwo zaproponowało pani Katarzynie i Maćkowi, by wzięli udział, jako gwiazdy, w nowej edycji programu "Top Chef" - potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Rewia osoba z produkcji show. Ona była chętna, jednak Maciek stanowczo się sprzeciwił. Szkoda, bo to byłoby ciekawe dla widzów... Maciek nie chce, by ludzie wciąż go z nią kojarzyli i uważali, że całą karierę właśnie jej zawdzięcza. Stara się do wszystkiego dojść sam.