Quincy Jones to jeden z najsłynniejszych amerykańskich producentów muzycznych, znany ze współpracy z największym artystami jazzowymi, soulowymi, rockowymi i popowymi. Jest także trębaczem, kompozytorem i aranżerem oraz zdobywcą aż 28 nagród Grammy. 84-latek promuje aktualnie swoją platformę internetową QwestTV, która ma być "jazzowym odpowiednikiem" Netflixa. Przy tej okazji udzielił szczerego wywiadu serwisowi Vulture.com.
Jones, który przez lata współpracował m.in. z Michaelem Jacksonem, twierdzi że "król popu" nie był wcale tak nowatorski, jak mogłoby się wydawać.
Nie cierpię o tym mówić publicznie, ale Michael ukradł wiele piosenek. Np. "State of Independence" Donny Summer. Nuty nie kłamią. Był Machaviellim muzyki, robił to z chciwości - mówi producent, twierdząc że Jackson nie płacił muzykom, których pracę wykorzystywał.
Quincy poruszył też temat kontrowersyjnego wyglądu Michaela.
Chciałem go zabić za operacje plastyczne, które sobie robił, ale on ciągle usprawiedliwiał się mówiąc, że musi z powodu jakiejś choroby. Co za brednie. Miał problem z wyglądem, bo ojciec wmówił mu, że jest brzydki i znęcał się nad nim. Czego oczekiwać od tak pokrzywdzonego człowieka? - pyta Jones. Pod koniec jego życia jego problemem było uzależnienie od Propofolu - to może spotkać każdego, nieważne czy jesteś sławny, czy nie.
W wywiadzie muzyk wspomina też zespół the Beatles, o którym najwyraźniej nie ma najlepszego zdania...
Beatlesi byli najgorszymi muzykami na świecie. To były skur*ysyny bez talentu - stwierdził Quincy. Paul był najgorszym basistą, jakiego słyszałem w życiu, a o Ringo szkoda nawet mówić. Potrafił trzy godziny męczyć się nad czterema taktami i nie dawał rady ich poprawić.
Jones skrytykował także lidera zespołu U2.
Uwielbiam Bono z całego serca, ale wywiera za dużą presję na zespół - ocenił.
84-latek podzielił się też swoją opinią na temat Donalda Trumpa. Opisując go, muzyk nie przebiera w słowach.
Trump mówi niewyedukowanym wieśniakom to, co chcą usłyszeć. Kiedyś się z nim spotkałem - to szalony skur*ysyn, ograniczony mentalnie, megaloman i narcyz. Nie mogłem z nim wytrzymać.
Co ciekawe, Jones wyznał, że randkował kiedyś... z córką Trumpa.
12 lat temu umówiłem się z Ivanką. Zjedliśmy kolację. Miała najpiękniejsze nogi, jakie w życiu widziałem. Ale koszmarnego ojca - podsumował Jones.
Jak myślicie: to chęć wzbudzenia zainteresowania przez nieco zapomnianego starszego pana czy brutalna prawda osoby, która może sobie pozwolić na wiele?