Demi Lovato, jak większość gwiazdek Disneya, przeszła bardzo długą i krętą drogę do sukcesu. 26-latka zaczynała swoją przygodę z show biznesem w wieku 10 lat występami w programie Barney&Friends. Na planie poznała swoją późniejszą przyjaciółkę Seleną Gomez. Potem była rola w Camp Rocku i własny serial Disneya, Słoneczna Sonny. Demi równolegle nagrywała płyty.
Niestety, sukcesy zawodowe nie szły w parze z życiowym szczęściem. Lovato zawsze miała problem z zaakceptowaniem własnego ciała. Jak sama przyznała problemy z samoakceptacją zaczęły się w wieku 4 (!) lat: "W wieku czterech lat myślałam, że JESTEM ZA GRUBA!"
Zaburzenia odżywiania i problemy rodzinne wpędziły Lovato do samookaleczenia. Drugim lekarstwem na smutki była... kokaina. Narkotyki dostarczali jej starsi koledzy z branży, co wiele mówi o tym jak wygląda amerykański show biznes.
Piosenkarka wielokrotnie trafiała na odwyk. W końcu lekarze stwierdzi u niej chorobę dwubiegunową. Na szczęście problemy z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu to przeszłość. Amerykańska gwiazda świętowała ostatnio sześciolecie życia w trzeźwości.
Demi w przeciwieństwie do większości amerykańskich celebrytów szczerze opowiada o swoich problemach. Oczywiście, upadek stał się dla piosenkarki doskonałym narzędziem promocyjnym.
Wokalistka na każdym kroku podkreśla, że w końcu w pełni akceptuje swoje "nieidealne" ciało.
Ostatnio Demi poszła o krok dalej. Na Instagramie zaprezentowała rozstępy na swych niezwykle dorodnych udach. Jak stwierdziła, ma cellulit jak 93% kobiet. Zaapelowała również, aby nie wstydzić się samych siebie.
Lovato pochwaliła się też brakiem tak zwanego "thigh gap", czyli charakterystycznej przerwy między udami.
Podoba Wam się odwaga Demi, czy pokazywanie rozstępów to jednak przesada?