Podczas gdy "obrońcy życia" i polski episkopat naciska na polityków Prawa i Sprawiedliwości, by przepchnęli przez Sejm ustawę zmuszającą kobiety do rodzenia niepełnosprawnych i nieuleczalnie chorych dzieci, bo Kaja Godek się niepokoi, rodzice, którzy zdecydowali się to zrobić, a potem zostali pozostawieni sami sobie, walczą w Sejmie o godne warunki życia dla swoich dzieci.
Niestety, chociaż prawicowy politycy zaciekle bronią nienarodzonych, to widok niepełnosprawnych dzieci, które już są na świecie, za bardzo kole ich wrażliwe oczy. Nawet Jarosław Kaczyński, który za poprzedniego protestu, gdy odbywał się podczas rządów Donalda Tuska, chętnie bratał się z demonstrantami i obiecywał im pieniądze, tym razem nie znalazł czasu, by wpaść do Sejmu. Nieoceniony poseł Stanisław Pięta zaproponował zaś, by straż marszałkowska wyniosła chore dzieci z budynku i wsadziła do aresztu: Poseł Pięta chce rozpędzić niepełnosprawnych przy pomocy policji. "Straż marszałkowska powinna WYNIEŚĆ PROTESTUJĄCYCH i przekazać policji"
Na pomoc Pięcie natychmiast ruszył zwolennik całkowitego zakazu aborcji, Janusz Korwin-Mikke. W swoim wpisie na Twitterze sugeruje, że nic by się strasznego nie stało, gdyby niepełnosprawni umierali pod płotem. Oczywiście, jak już się zmusi kobiety do ich urodzenia.
Ci ludzie żyli przez 40 lat, 50 czy 60 bez zasiłków, więc mogą żyć dalej- tłumaczy polityk. Jeśli będziemy ustępować przed szantażem, to za chwilę przyjdą następne grupy.
Tymczasem Beata Szydło, która z racji sprawowanej funkcji szefowej Komitetu Społecznej Rady Ministrów, powinna była już dawno wpaść do Sejmu, ale wybrała spływ Dunajcem, obiecała pomoc, ale… Alfiemu Evansowi.
Los chorego dwulatka z Wielkiej Brytanii przejął ją bardziej niż polskich dzieci, żyjących na granicy wegetacji.
Zaproponuję na Radzie Ministrów panu premierowi i kolegom, żebyśmy zaproponowali pomoc dla rodziców Alfiego - zapowiedziała życzliwie w TVP.