25-letni Dawid Podsiadło jest na scenie muzycznej od zaledwie siedmiu lat. Przez ten czas przeszedł długą drogę: od zwycięzcy X Factor do ulubieńca publiczności, który uważa, że wymyka się komercyjnym standardom w muzyce. Podsiadło z jednej strony zapewnia, że nie lubi ścianek i show biznesu, z drugiej jednak godzi się na występy u Kuby Wojewódzkiego czy w DD TVN.
W mijającym tygodniu Dawid zakończył trasę koncertową promującą płytę Małomiasteczkowy, a jego występ na warszawskim Torwarze odbił się echem w mediach i wśród fanów. W ogóle promocja krążka została pozytywnie odebrana przez publiczność, ale nie spodobała się znanemu dziennikarzowi muzycznemu Romanowi Rogowieckiemu, który na Facebooku wyraził swój niedosyt po obejrzeniu koncertu.
Rogowiecki bezlitośnie porównał Podsiadło do... Dody i zespołu Ich Troje, a na koniec wbił szpilę jego umiejętnościom interpersonalnym, stwierdzając, że muzyk nawiązywał kontakt z publicznością na miarę... "zahukanego krasnoludka".
Wybrałem się na koncert Dawida Podsiadło, by zobaczyć, co oferuje największa gwiazda polskiej muzyki pop - zaczyna dziennikarz. Kolejny pełny Torwar to dowód jego ogromnej popularności. Produkcja OK, choć daleka od tego, co potrafiła zrobić Doda czy Ich Troje. Brzmienie OK, ale skrzypce doszły do głosu dopiero w finałowym "Nie ma fal". Gość Muniek - dobry ruch, choć numer Bóg zamordowany muzycznie.
Sam DP nawet się nie spocił, co mówi wszystko o tym show. Ma dużo atutów, m.in. gitarę i fortepian, ale by dać show jak przystało na prawdziwą gwiazdę, droga jeszcze daleka. A rozmowy z publicznością na poziomie zahukanego krasnoludka. No i Rod Stewart kłania się z Young Turks przy Małomiasteczkowym. Od prawdziwych gwiazd wymaga się porywającej magii, a tego na pewno zabrakło.
A Wy byliście na jakimś koncercie Dawida? Zgadzacie się z Rogowieckim?