Nowy rok nie zaczął się dobrze dla rodziny Martyniuków. Gdy Zenon przygotowywał się do występu sylwestrowego, cała Polska dowiedziała się, że jego jedyny syn został aresztowany za wywołanie awantury domowej. "Daniel M." nie wpuścił ciężarnej żony do mieszkania i podobno był na tyle nieprzyjemny, że funkcjonariuszy wezwała jego matka... Cóż, rodzicom Daniela chyba wydaje się, że sprawa rozejdzie się po kościach, bo jak wynika z ich wypowiedzi w mediach, chyba jakoś wybitnie nie przejmują się przyszłością syna.
Po tym, co Daniel opublikował na Instagramie w niedzielę wieczorem, chyba nie będzie łatwo wrócić do porządku dziennego. Młody Martyniuk najpierw pochwalił się, jak wraca do Warszawy mercedesem, słuchając radosnej muzyki. Jednocześnie wszystko rejestrował telefonem i wygląda na to, że przekroczył prędkość. Później było jeszcze ciekawiej.
Daniel znowu zdecydował się na rundę pytań od fanów, na które tym razem odpowiadał już nie obrazkami, czy lakonicznymi stwierdzeniami, ale w krótkich wideo publikowanych na Instagramie. Część pytań była właściwie... wyrazem wsparcia i życzeniami, by biedny Martyniuk jakoś poradził sobie z tą sytuacją.
Nigdy nie miałem zamiaru się zmieniać, całe życie byłem taki i będę - powiedział na instastories. Opinia innych ludzi, którzy mówią, że jestem jakiś rozpieszczony, że banan… Hahaha. Wiecie co, ludzie, nie znacie mnie, nie macie prawa mnie oceniać. Pewnie powiedziała to osoba, która mnie zna, ale tylko pewnie z widzenia… Pokażcie mi tę osobę, niech się wypowie tak jak ja, zobaczymy wtedy. Hejty to ja mam głęboko gdzieś, pocisnę każdego hejtera.
Daniel poświęcił także jedną z wypowiedzi naszej redakcji. Dziękujemy, czujemy się zaszczyceni.
Nie rozmawiam i niesłucham ludzi głupszych od siebie, tacy ludzie chyba tylko to piszą, chodzi mi o ludzi z Pudelka - powiedział, ale pozwolimy sobie się z nim nie zgodzić.
Ciekawy wątek relacji Daniela nastąpił, gdy fani (?) zaczęli pytać go o jego rodzinne strony. Syn Zenka stwierdził, że Podlasie należy omijać szerokim łukiem, a tamtejsi funkcjonariusze policji zachowują się jak… milicja.
A palić to tak i tak będę, pozdrawiam policję z Białegostoku, to nie jest policja, to są milicjanci, to jest taka wioska, że sobie ludzie nie wyobrażacie, omijajcie Białystok szerokim łukiem - poradził. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, tym bardziej milicja z Białegostoku, ja im nie mówię, co mają robić. Co zobaczyć na Podlasiu fajnego? Nic. Drogę powrotną do domu, nie jedź tam. A po co wracać do Wasilkowa?
Młody Martyniuk pochwalił się jeszcze, że długo pływał na statkach, ale praca na kontenerowcu to prawie jak więzienie, więc on na razie nie chce tam wracać. Oburzył się także, gdy ktoś zapytał o jego plany zawodowe.
Szczerze, to nie rozumiem, o co ci chodzi... Prowadzę pub, jestem z wykształcenia oficerem nawigatorem żeglugi wielkiej, prowadzę prywatne biznesy, więc nie wiem, mam iść do pracy...?
Martyniuk skromnie odparł jeszcze, że na radzenie sobie z obecną sytuacją ma i siłę, i pieniądze.
A na co tu trzeba mieć siłę? Chyba pieniądze. Mam to i to - powiedział.
Jak myślicie, czy białostocka policja już widziała pozdrowienia od Daniela?
