Gdy w minione wakacje Justin Bieber niespodziewanie oświadczył się Hailey Baldwin, wiele wskazywało na to, że na medialnych zaręczynach bardziej skorzysta mało rozchwytywana wówczas modelka. Córka Stephena Baldwina od kilku lat starała się o karierę na miarę bardziej znanych koleżanek, sióstr Hadid i Kendall Jenner, ale zmuszona była zadowolić się wyróżnieniem dla "najseksowniejszej kobiety świata" od podupadającego magazynu Maxim. Sytuacja zmieniła się jak za dotknięciem magicznej różdżki, gdy na jej palcu pojawił się pierścionek od Justina.
Podczas gdy Baldwin trafiała na okładki "biblii mody" i podpisywała kolejne kontrakty reklamowe, Bieber w ostatnich miesiącach zdawał się być jeszcze bardziej zagubiony niż zwykle. Idol nastolatek na zmianę deklarował miłość do Jezusa, zapowiadał koniec kariery i robił sobie tatuaże na twarzy, które potem usuwał. Tym większe zdziwienie wywołało, gdy kilka dni temu trafił z żoną na okładkę najbardziej prestiżowego, amerykańskiego wydania Vogue'a, przedstawiając ukochaną jako "poczucie bezpieczeństwa, którego zawsze potrzebował".
Zobacz: Justin i Hailey Bieber zadebiutowali razem na okładce "Vogue'a"! "Małżeństwo jest bardzo trudne"
O tym, że państwu Bieber na co dzień daleko do pupilków świata mody, świadczą nowe zdjęcia paparazzi z Nowego Jorku. Wychodząc w niedzielę ze spotkania z pastorem, Hailey i Justin pokazali się w bardzo nonszalanckich stylizacjach. Modelka zaprezentowała się w luźnym, oliwkowym dresie, na który narzuciła bury, pluszowy płaszcz. Całość uzupełniały sportowe buty Chloe za 3 tysiące złotych, kolczyki od Jennifer Fisher za 2 tysiące i stercząca, czarna czapka. Justin pokazał się w jeszcze bardziej niezobowiązującym wydaniu, bo na desce odjechał w wyciągniętym dresie i znoszonych butach.