Nieżyjący od ponad dwóch lat Wojciech Młynarski, poeta, reżyser, satyryk, autor tekstów piosenek, należący do ścisłej czołówki najwybitniejszych twórców powojennego kabaretu literackiego, przez większość życia zmagał się z chorobą afektywną dwubiegunową. Powodowane nią gwałtowne zmiany nastrojów wytyczały rytm życia całej rodziny.
Najstarsza córka Młynarskiego, Agata, w książce Moja wizja wspomina, że przez całe życie odczuwała brak ojcowskiej miłości. Skończyło się psychoterapią. Dzięki niej zrozumiała, że tata wyrażał uczucia inaczej, niż zdrowe osoby.
Jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, co dolega tacie - wspominała, cytowana przez magazyn Rewia. Wtedy w latach 70. zaburzenia psychiczne nie istniały jako pojęcie, o którym się mówi bez kompleksów. Myśmy myśleli, że mamy po prostu tatę, który się zachowuje jak ktoś kompletnie nieprzewidywalny, a potem wpada w stany przygnębienia. Kompletnie nie rozumieliśmy jego skoków nastrojów.
Przeczucie, że ojciec mógł być przez całe życie niewłaściwie leczony, tknęło Agatę, gdy sama znalazła się w szpitalu z dziwnymi, wymykającymi się standardowej diagnozie objawami. Sporo wycierpiała, zanim lekarze zdiagnozowali u niej chorobę Leśniowskiego-Crohna, znaną jako nieswoiste zapalenie jelit. Etiologia tej choroby nie jest to końca rozpoznana, jednak wykryto kilka genów, mających wpływ na ewentualne jej wystąpienie.
To zainspirowało Agatę do rozważań, czy jej tata nie cierpiał czasem na to samo, co ona, tylko od początku był źle diagnozowany.
Najnowsze badania mówią, że nasze stany emocjonalne mają początek właśnie w jelitach - wspomniała w jednym z wywiadów.
Pewnym tropem są wspomnienia siostry Wojciecha Młynarskiego, Barbary, która pamięta początki jego choroby.
On nieludzko cierpiał - ujawnia, cytowana przez tabloid. Nie mógł spać. Dzwonił do mnie o trzeciej, czwartej nad ranem. Zmieniło się dopiero wtedy, gdy trafił na lekarza psychiatrę, który przekonał go do leczenia. I Wojtek mu uwierzył.
Artysta nie drążył dalej tematu. Zresztą trudno przewidzieć, do czego by to doprowadziło, biorąc pod uwagę, że stan wiedzy medycznej w latach 70. trudno nawet porównywać do współczesnego. W każdym razie najważniejsze, że Agata nie ma żalu do zmarłego taty, zwłaszcza odkąd doświadczyła na własnej skórze, jak uciążliwa może być przewlekła i nieuleczalna choroba.
Wie, że jego zachowania nie wynikały z braku miłości do dzieci, ale po prostu z ciężkiej choroby - ujawnia znajomy prezenterki. Wreszcie pogodziła się z tym i wybaczyła ojcu.
**_
_**