Kompromitujący występ Joanny Moro na opolskim festiwalu raczej nie przysporzył jej fanów. Jej wykonanie Człowieczego losu Anny German nie spotkało się z uznaniem branży muzycznej. Kompozytor Zbigniew Preisner i specjalistka od emisji głosu Elżbieta Zapendowska poprosili ją nawet publicznie, żeby już nigdy więcej nie śpiewała.
Nieoczekiwanie w obronie Moro stanął... mąż zmarłej artystki, Zbigniew Tucholski.
Na próbie wszystko było dobrze i ona zaśpiewała bezbłędnie, więc ten finalny występ uznaję za wypadek przy pracy - tłumaczy wyrozumiale w Fakcie. Nie znam się na kwestiach technicznych, ale tu nie o to chodzi. Pani Joanna śpiewa ładnie, a potknięcia przy pracy zdarzają się każdemu. Nawet największym. Cieszę się, że piosenki Ani dają innym tyle radości. Dobrze, że pani Joanna robi to, co lubi. Każdy kto śpiewa i wkłada w to serce, dobrze robi. Cieszę się z tego i wierzę, że wszystko będzie dobrze.
Też tak uważacie?
Obecnie aktorka stanęła przed trudnym wyborem. Niezrażone jej opolską wpadką domy kultury zapraszają ją na recitale, kusząc wysokimi stawkami. Znajomi aktorki boją się, że się jednak złamie i dalej będzie się kompromitować dla pieniędzy.
Przypomnijmy, jak wychodzi jej śpiewanie: