Zmarły nagle w sobotę w Vancouver Cory Monteith i jego koleżanka z planu Glee, Lea Michele, byli parą od ponad roku. Niespodziewana śmierć 31-letniego aktora wstrząsnęła nie tylko fanami serialu, ale przede wszystkim jego ukochaną.
Lea jest zdruzgotana, wpadła w histerię. Nie może uwierzyć, że Cory nie żyje - mówi osoba z otoczenia Michele w rozmowie z Hollywood Life. Jest w tak złym stanie, że aż trudno to sobie wyobrazić.
Przypomnijmy, że Monteith zmagał się z uzależnieniem od narkotyków, w kwietniu zgłosił się na drugi w swoim życiu odwyk. Po raz pierwszy znalazł się w takiej placówce w wieku 19 lat, o czym opowiadał w szczerym wywiadzie z 2009 roku. Wyznał, że gdyby nie jego rodzice, mógł umrzeć.
_**Brałem wszystko, co możliwe**_ - mówił magazynowi Parade. Miałem poważny problem.