Dramatyczne doniesienia napływają do nas z Sopotu. Wczoraj, tuż przed północą, na Monciak wjechała czerwona Honda Civic. Kierowca pędził najbardziej uczęszczanym nadmorskim deptakiem, celowo potrącając ludzi. Potem wjechał na molo, dojechał do końca, obrócił auto o 180 stopni i znów wjechał w tłum! Zgodnie z informacjami podawanymi przez sopocką policję, ranne są aż 22 osoby, w tym jedna ciężko.
11 z nich karetki odwiozły do szpitali, a pięć osób same dostało się na pogotowie, bądź do szpitala. Sprawcą jest 32-letni mieszkaniec Redy. Był trzeźwy. Pobrana została mu też krew w celu przeprowadzenia badania na obecność narkotyków - mówi Gazecie Wyborczej sierż. Karina Kamińska, rzecznik sopockiej policji. Na tę chwilę mogę tylko powiedzieć, że kierujący hondą mężczyzna z nieustalonych jeszcze przyczyn wjechał na drewnianą część molo, a następnie zawrócił i potrącił kilka osób.
Rajd skończył na drzewie.
Relacje świadków zdarzenia są wstrząsające. Można odnieść wrażenie, że kierowca postanowił urządzić sobie przejazd rodem z gier serii GTA...
Nie było się za czym schować. On z całą premedytacją uderzał w ludzi, tak jak się kosi trawę. Tak po prostu uderzał w ludzi. To było zaplanowane, on chciał to zrobić - wspomina jeden ze świadków. Stanął przed bramkami na molo, zaczął trąbić, a potem ruszył z impetem, staranował je i pojechał na molo. Po chwili tylko usłyszeliśmy: "Ludzie, on wraca!"
Tuż przed tym, jak uderzył w drzewo, dosłownie skosił człowieka sprzedającego kwiaty. Został ciężko ranny. Kierowcę wyciągnęli ochroniarze jednego z klubów. Policji nigdzie nie było, mimo że ten człowiek jechał Monciakiem w dół kilkanaście minut wcześniej - dodaje inny.
W miejscowości nadmorskiej w środku sezonu było też mnóstwo rodzin z dziećmi. To cud, że nie doszło do jeszcze większej tragedii:
Byłam na końcu molo z rodziną - 8 dorosłych i 8 dzieci. Wracaliśmy z kolacji w restauracji na molo. Szliśmy spokojnie, ponieważ małe dzieci spały w wózkach. Nagle ten wariat jechał wprost na nas i w ostatniej chwili zdążyliśmy się rozbiec, ale potrącił jednego człowieka obok nas - opisuje w rozmowie z GW pani Sylwia. Staliśmy przy barierkach płacząc i modląc się, żeby w nas nie trafił, bo rozpędzony zawrócił, a my nie mieliśmy żadnej drogi ucieczki, tylko skok z mola. Na szczęście w nas nie uderzył, tylko pojechał dalej. Jak zawracał na molo, to grupa mężczyzn postawiła ogromną ławkę w poprzek, ale to nie wystarczyło na zatorowanie drogi. Płaczu i przerażenia nie było końca.
Świadkowie relacjonują, że po tym, jak Honda uderzyła w drzewo, ludzie rzucili się na auto, powybijali szyby i wyciągnęli z niego kierowcę. Gdyby nie policja, doszłoby do linczu.
Ludzie powybijali w niej szyby, niektórzy podnosili samochód, bo wydawało się, że ktoś pod nim leży - dodają świadkowie. Leżących na ziemi rannych ludzie otaczali takimi kółeczkami, żeby nic im się bardziej nie stało. Próbował uciec w kierunku Soho. Ale go tam złapali. Na szczęście dla niego chwilę później pojawiła się policja, bo tłum chyba by go zlinczował.
Trudno nawet wyobrazić sobie przerażenie ludzi obecnych na Monciaku i molo w tym czasie.
Wszyscy uciekali. Próbowali się gdzieś chować, ale nie było gdzie - wspomina inna osoba obecna na miejscu w rozmowie z TVN24. Słyszeliśmy tylko piski. Całość trwała około minuty, ale to była prawdziwa walka o życie.
Mężczyzna był trzeźwy, policja bada jednak, czy nie był pod wpływem narkotyków. Jest znany sopockim funkcjonariuszom i, co ciekawe, nie został jeszcze przesłuchany.