Po ponad pięciu latach, dość niespodziewanie, na polską wokandę ponownie trafiła sprawa Romana Polańskiego. Przypomnijmy, że w 1978 roku reżyser zgwałcił analnie 13-letnią Samanthę Gailey, co przyznał w zawartej wówczas umowie z prokuraturą. Dziewczynka zeznała, że Roman "szczytował w jej odbycie", a jej "zbierało się na płacz". Przed zapadnięciem wyroku Polański uciekł do Paryża. Od tego czasu nie pojawił się w Stanach Zjednoczonych, a "bezpiecznie" mógł się czuć jedynie na terenie Polski i Francji, których obywatelstwo posiada - zgodnie z zasadą, że obywateli własnego kraju wydaje się innym państwom tylko w wyjątkowych sytuacjach. Polański może też liczyć na wsparcie wpływowych polityków, bo nakręcił wiele dobrych filmów.
W 2009 roku, po 30 latach bezkarności, został jednak zatrzymany przez władze Szwajcarii i osadzony w areszcie domowym, gdzie czekał na ekstradycję. Elity, przede wszystkim polskie, były oburzone. Kasia Figura grzmiała, że jest to "skandal na skalę światową". W lipcu 2010 roku szwajcarskie Ministerstwo Sprawiedliwości zdecydowało o nie wydawaniu Polańskiego władzom USA i uchyliło dotychczasowy areszt.
Kilka dni temu reżyser, mieszkający na stałe we Francji, pojawił się na otwarciu warszawskiego Muzeum Żydów Polskich. Faktem tym od razu zainteresował się rząd USA, domagając się od polskiego wymiaru sprawiedliwości jego zatrzymania. Wczoraj Polański został przesłuchany przez krakowską prokuraturę, która zdecydowała, że nie trafi do aresztu, a na wynik ewentualnego postępowania ekstradycyjnego oczekiwać będzie na wolności. Wystarczyły zapewnienia, że będzie stawiał się na wezwania prokuratury.
O tej sprawie dyskutowali w Kropce nad i u Moniki Olejnik były minister sprawiedliwości, Zbigniew Ćwiąkalski oraz były wicepremier, obecnie znów praktykujący adwokat, Roman Giertych. Stwierdził jasno: umowa międzynarodowa między Polską a USA nie przewiduje przedawnienia przestępstwa, którego dopuścił się Polański. Gwałt analny na dziecku nie może pozostać bezkarny nawet po szczęśliwej ucieczce i długim unikaniu sprawiedliwości.
Nie powinniśmy robić różnic dla pana Polańskiego czy dla kogokolwiek innego. Zgadzam się, że Roman Polański zrobił dużo dla Polski, to jest fakt bezsporny, ale co innego to ocena dokonań artystycznych, a co innego jest ocena prawna, jak powinien zachować się polski prokurator. I jestem zdziwiony, bo polscy prokuratorzy nie są łagodni dla przestępców, a w tym przypadku zachodzi dziwna łagodność, to jest niebezpieczne - mówił zdziwionej Monice Olejnik, która przytaczała zasługi Polańskiego i podkreślała, że "nie znalazł Gailey na ulicy, a została przyprowadzona do niego przez matkę".
Ciekawe, że jej zdaniem świadczy to o winie 13-letniego dziecka... Czy fakt, że jej matka sprzedawała ją zboczeńcom, ma świadczyć na korzyść tych zboczeńców? Polecamy pani Monice film Przeznaczone do burdelu:
Prawo nie może rozróżniać ludzi ze względu na ich dokonania - tłumaczył Giertych. Jeżeli prokurator Seremet podjął decyzję, żeby nie stosować żadnych środków zapobiegawczych to uważam, że w świetle prawa zrobił błąd i dał zły sygnał dla wszystkich, że można ze względu na jakieś tam okoliczności obchodzić prawo przy tego typu poważnych sprawach. Nie może być tak, że jak ktoś jest bogaty, to może dziewczynkę zgwałcić, zapłacić jej milion dolarów i nie ponosić żadnej odpowiedzialności. To było wszystko ohydne, a dzieci powinny być chronione przez państwo nawet, jak zrobią jakąś głupotę.
Przypomnijmy, że pięć lat temu tzw. "autorytety moralne" - m.in. Krzysztof Zanussi, Katarzyna Figura, Dorota Stalińska, a także Andrzej Wajda - napisały specjalny list do ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Apelowano w nim o "szybką interwencję na najwyższym szczeblu w sprawie aresztowania Polańskiego". Zanussi nazwał zgwałcone dziecko "nieletnią prostytutką". Stalińska grzmiała z kolei w TVN24, że "13-latki same pchają się do łóżka"... Zobacz: Stalińska: "13-LATKI SAME PCHAJĄ SIĘ DO ŁÓŻKA!"