Od blisko miesiąca sprawa Romana Polańskiego znacząco przycichła. Jeszcze w październiku i listopadzie politycy, osoby ze świata kultury oraz przyjaciele reżysera bronili go, twierdząc, że sprawa gwałtu analnego na 13-latce nie powinna przeszkadzać mu w pracy twórczej. Polański chce jak najszybciej wyjaśnić swoją sprawę, bo przymierza się do nakręcenia kolejnego filmu w Polsce. Według Magdaleny Środy Romanowi trzeba dać spokój, bo "pedofilia bywa lżejsza i cięższa". Do lżejszej zalicza najwyraźniej zgwałcenie dziecka w odbyt.
Polańskiego stać na najlepszych adwokatów, którzy pracują nad tym, by reżysera uniewinniono i by mógł bez stresu podróżować między innymi państwami. Niestety dla niego okazuje się, że amerykański wymiar sprawiedliwości jest nieugięty. Prawnicy Polańskiego chcieli udowodnić, że podczas wielokrotnych prób aresztowania reżysera to... prokuratorzy i sędziowie dopuszczali się "poważnych uchybień". Tuż przed świętami oddalono wniosek o uchylenie zarzutów.
Przedwczoraj amerykański Sąd Najwyższy uznał, że próby prawników są bezcelowe, a zarzuty stawiane prokuratorom nieuzasadnione. To Polański jest zbiegiem, który od czasu gwałtu pozostaje poza granicami USA i to jego należy sądzić, a nie chcący go skazać wymiar sprawiedliwości.
Niestety, nie wiadomo jeszcze, jak do całej sprawy ustosunkował się Roman Polański. Na razie nie wydał żadnego oświadczenia.