Prawicowy tygodnik wSieci postanowił w tym tygodniu "ujawnić" rzekomo podwójne życie Anny Grodzkiej. Zdaniem dziennikarzy, dzieli ona mieszkanie z heteroseksualną kobietą, która jest jej asystentką. Tygodnik wyśledził, że o tej samej porze opuszczają dom w podwarszawskiej miejscowości i o podobnej porze do niego wracają.
W odpowiedzi Stanisława Podobińska i jej mąż Piotr zapowiadają pozew o naruszenie dobrego imienia.
Po pierwsze nigdy nie byłam i nie jestem z Anią, bo od 40 lat żyję z mężem, a po drugie nie mieszkamy razem, tylko w domu bliźniaku, a to ogromna różnica - wyjaśnia w Super Expressie Podobińska. Mieszkamy w jednym budynku dwulokalowym. Jesteśmy sąsiadami z Anią.
Na budowę zdecydowali się kilka lat temu, gdy Grodzka sprzedała swój dom, a Podobińskim znudziło się mieszkanie w bloku.
Postanowiliśmy, że z mężem i posłanką postawimy dom na naszej letniej posiadłości letniskowej - wspomina Podobińska. Gdy Ania mieszka z poselskim hotelu, obije z mężem opiekujemy się jej kotami. Karmimy, wypuszczamy do ogrodu i wpuszczamy do domu. Ania jest naszą przyjaciółką.
Mąż Podobińskiej grozi tygodnikowi pozwem.
Jestem oburzony niewybredną próbą włażenia z butami w życie prywatne i podłe insynuowanie, że Ania tylko udaje kobietę i jest w intymnym związku z moją żoną - oburza się sąsiad Grodzkiej. Będę namawiał żonę do wniesienia pozwu o naruszenie jej dobrego imienia.
_
_