W najnowszym odcinku programu Na językach pojawił się temat polskich celebrytek i modelek, które na swoje luksusowe torebki zarabiają sprzedając się zboczonym Arabom w Dubaju. Kulisy ich "karier" opisał portal TagTheSponsor, ujawniając szczegóły "transakcji" na ich usługi.
Dwie "modelki" zapowiedziały już pozwy sądowe i walkę o półmilionowe odszkodowania, zaś Andżelika Fajcht, znana z występów z gitarą w TVN, oświadczyła, że to wszystko nieprawda i "ktoś chce ją zniszczyć".
Ciężko wydawać sądy, bo wszystko opiera się na wymianie sms-ów, nie wiadomo właściwie, do kogo należących - skomentowała ostrożnie Agnieszka Szulim.
Karolina Korwin-Piotrowska okazała się mniej wstrzemięźliwa w ocenach. Przypomniała podobną aferę sprzed 2 lat, nagłośnioną w czwartym numerze Newsweeka z 2013 roku, pytającym retorycznie na okładce: Seksmodelki. Między modelką a prostytutką - czy łatwo pokonać tę granicę. W sprzedawanie dziewczyn zamieszana była córka Jana Borysewicza.
Sprawa rozeszła się po kościach. To była historia, która została podobno koncertowo zamieciona pod dywan. Była zamieszana córka znanego rockmana, była piosenkarka. Był proces sądowy, ale wystawiono dwie czy trzy dziewczyny, a reszta dziwnym trafem wyjechała szybko za granicę. Dostały bilety do ciepłych krajów i to się generalnie rozeszło - przypomniała. Teraz nie jest to rękami polskimi zrobione. Błędem jest nazywanie tych kobiet modelkami. Modelką to jest Anja Rubik, a to są prostytutki. To jest ich wybór drogi życiowej, co jest trochę szokujące. Chodzi o dawanie ciała za pieniądze.
Ja chyba wiem, z czego to się bierze - dodała Szulim. Chodzi o to, że te dziewczyny udają zupełnie kogoś innego niż są. Stają na ściankach, pozują do zdjęć.
_
_
_
_