Od prawie dwóch tygodni trwa medialna i polityczna burza po słowach szefa FBI, Jamesa Comeya, który podczas obchodów Dnia Pamięci Holokaustu w Waszyngtonie zasugerował, że Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust. Zdaniem Comeya "wspólnicy z Polski byli przekonani, że robią coś słusznego".
W mniemaniu ludzi mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić - powiedział Comey a jego słowa przedrukował Washington Post. Mowa została też umieszczona na stronach FB i Muzeum Holokaustu.
Comey nie przeprosił za swoje słowa. Stwierdził też, że nie żałuje swojego przemówienia, a jego jedyny błąd polegał na tym, że w kontekście Holokaustu wymienił jakiekolwiek nazwy państw.
Słowa dyplomaty wywołały olbrzymie oburzenie na arenie międzynarodowej. W Polsce jednogłośnie uznano, że były niewłaściwe i nie powinny były paść. Warto mówić o tym głośno, bo brak reakcji z polskiej strony oznaczałby przecież, że się z nim zgadzamy. Krytyka szefa FBI oburzyła jednak Tomasza Lisa. Dziennikarz pisze w najnowszym Newsweeku, że gwałtowana reakcja na słowa Comeya jest tylko "patriotycznym nabzdyczeniem i histerią". Ocenia też, że jego krytycy "wyją z kompleksów":
Skala narodowej histerii i patriotyczno-godnościowego nabzdyczenia więcej niż o występku szefa FBI mówi o nas samych - napisał Lis. Nasze narodowe ego tradycyjnie lewituje między dolinami kompleksów a szczytami narcyzmu. Gdy nas chwalą, narcyzm eksploduje, gdy nas ganią, kompleks wyje z bólu.
"Kompleksy" to jedne z ulubionych epitetów używanych przez znanych dziennikarzy i gwiazdy mediów do krytykowania Polaków. Najczęściej wspominają o nich właśnie Tomasz Lis, Jarosław Kuźniar czy Kuba Wojewódzki. Ciekawe, czy sami żadnych nie mają.