Jacek Kurski zasłynął ostatnio klasą, z którą walczył o zatajenie przed żoną swoich oszczędności z Brukseli. Z dokumentów przedstawionych w trakcie rozprawy rozwodowej wynika, że - prawdopodobnie jako jedyny w historii Unii Europejskiej - znacząco zbiedniał podczas swojej kadencji europosła. Innym odało się odłożyć nawet po 1,6 miliona złotych. Dodatkowo chciał utrudnić żonie uzyskanie orzeczenia o jego winie, upierając się, że rozwód ma się odbyć w Brukseli. Przed tamtejszym sądem małżonkowie muszą tylko udowodnić, że od co najmniej dwóch lat nie mieszkali razem. W przypadku Kurskich nie było z tym problemu.
Reakcja internautów była tak negatywna, że Kurski chyba się wystraszył i postanowił zakończyć sprawę po myśli żony. W publicznym oświadczeniu chwali się, że "oddał jej większość wspólnego majątku" i "dziękuje za wspólnie przeżyte lata".
Rozstaliśmy się w zgodzie, pełnym porozumieniu w najważniejszych dla rodziny kwestiach i honorowo: oddałem żonie większość wspólnego majątku, podjąłem główny ciężar utrzymania naszych dzieci podlegających alimentacji - ogłasza polityk. Życzę Monice szczęścia i dziękuję za wspólnie przeżyte lata.
Kurski liczy podobno na to, że takie "rycerskie" zachowanie zapewni mu życzliwość Jarosława Kaczyńskiego. Polityk od miesięcy walczy o powrót do PiS-u. Jak sugeruje tabloid, spieszyło mu się z rozwodem, bo liczy na miejsce na liście wyborczej w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Życzymy dalszych sukcesów.