W polskiej prasie co jakiś pojawia się wywiad z dorosłym już dzieckiem kogoś znanego i bogatego, próbującym udowodnić, że sława i pieniądze to najgorsze, co mogło mu się przytrafić. Ustawione dzieci narzekają, że wszystko, co robią, postrzegane jest przez pryzmat popularnego, medialnego zjawiska. Korzystają jednak oczywiście z okazji, żeby opowiadać o sobie publicznie i promować to, czym się zajmują.
Gazeta Wyborcza opublikowała właśnie wywiad z Larą Gessler, młodą córką gwiazdy TVN Magdaleny i jej drugiego męża, Piotra. 26-letnia początkująca celebrytka narzeka, że nazwisko jej ojca, rozsławione w telewizji przez matkę, z domu Ikonowicz, jest dla niej przekleństwem. Po przepracowaniu roku w jednej z londyńskich restauracji
- Zawsze się zastanawiam, czy to, co zrobiłam, jest wystarczająco dobre. Po to właśnie wyjechałam do Londynu, żeby ocenił mnie ktoś, kto nie zna mojego kontekstu. Ja po prostu chciałam sprawdzić, czy ktoś mnie przyjmie ze względu na umiejętności i czy są one wystarczające. Bez nazwiska - tłumaczy. W Polsce nie byłabym w stanie tego zrobić, bo jestem córką Magdy Gessler, więc nie mam prawa do błędu, powinnam wszystko wiedzieć. Z drugiej strony, wszyscy chcieliby mi dokopać.
- Jak długo byłaś w Londynie?
- Rok. Wróciłam, żeby pomóc mamie. Mam świadomość, że jest jej ciężko. Otaczają ją różni ludzie, a jest bardzo ufną osobą. Chciałam ją wesprzeć. Tak rozpoczęłyśmy współpracę i wychodzi nam to coraz lepiej. Oczywiście muszę też robić swoje rzeczy.
Lara chwali się, że podobnie jak jej mama, jest pracoholiczką, która nie ma czasu na nic poza zarabianiem pieniędzy:
- A wyjechałabyś na dwutygodniowy urlop?
- Dwa tygodnie? To już biję się z myślami. Jest opcja wyjazdu, na którym bym bardzo odpoczęła, i wiem, że bardzo by mi się to przydało, ale... Jestem młodszą siostrą mam syndrom młodszej siostry, czyli lęk przed tym, że coś mnie ominie, bo jako ta młodsza, za mała, czasem nie byłam gdzieś zabierana. Ten lęk towarzyszy mi w pracy. Boję się, że jakaś decyzja zostanie podjęta beze mnie, że coś się wydarzy, a ja się o tym nie dowiem, bo na urlopie nie będą chcieli mnie denerwować. A z drugiej strony wiem, że na urlopie powinnam odpocząć. Dlatego najczęściej jadę na jedną noc do Krakowa. Albo do Wrocławia. Szybki reset i z powrotem.
Córka celebrytki dodaje, że najlepiej czuje się w towarzystwie Tytusa Hołdysa, syna Zbigniewa, również właściciela stołecznej knajpy. Lara wspomina, że Tytusowi też się ciężko żyje:
Jedną z najbliższych mi osób jest Tytus Hołdys. To świetny gość, tak jak ja "obciążony" nazwiskiem. I co z tego? Rano po imprezie sprzątamy razem jego klub. I tyle. Nic specjalnego.
Rozumiecie, dlaczego ludzie, którym niczego nigdy nie brakowało, którzy mogą realizować wszystko, co tylko sobie wymyślą, chcą jeszcze, żeby biedniejsi współczuli im tego "ciężaru"?