Edyta Herbuś oraz Małgorzata Bogdańska wystąpiły razem w sztuce Diwa, wystawianym w katowickim Teatrze Żelaznym. W rozmowie z Dzień Dobry TVN tancerka wyznaje, że było to dla niej ogromne przeżycie.
No totalnie - skomentowała Edyta. To był dla mnie przełomowy okres. Droga do spełnienia marzeń nigdy nie jest prosta. Udało nam się poruszyć troszkę publiczność.
Na widowni zasiedli bliscy obu wykonawczyń, m.in. mąż Bogdańskiej, reżyser Marek Koterski oraz partner Herbuś, Mariusz Treliński.
Edyta wyznała, że tak się stresowała perspektywą zaprezentowania im swojego "instynktownego" aktorstwa, że od kilku dni pracowała nad wizualizacjami.
Na ostatnich próbach próbowałam sobie wizualizować, że moi bliscy siedzą tam na widowni - ujawniła tancerka. Mariusz jest reżyserem i jest bliską mi osobą. Nie da się jednego wyłączyć albo włączyć. Jestem ciekawa jego opinii. Jakiś czas temu postanowiłam sobie, że nie będę się z nikim ścigać. To jest mój indywidualny tok nauki aktorstwa. To musi być okupione ciężką pracą, ale kiedy przychodzi moment, że się udaje, to nie ma większej radości. Myślę, że niechęć wobec mojej osoby wynika z jakiejś złej energii, jaką ludzie mają w sobie. W spektaklu jest dużo linków do mojego życia.
O tym także będzie mogła przekonać się publiczność innych miast. Warszawska premiera zaplanowana jest na jesień.
Treliński okazał się dla swojej dziewczyny życzliwym krytykiem.
To taki dzień niespodzianek - skomentował w Dzień Dobry TVN. To duża odwaga budować teatr w takim miejscu, koło torów kolejowych, takie berlińskie, undegroundowe klimaty. Po pięciu latach mogę powiedzieć, że znam Edytę. Ale dotąd znałem ją głównie jako tancerkę. Edyta przyzwyczaiła nas do swojego piękna, elegancji, a tu nagle wypłynęło z niej coś bardziej emocjonalnego. Publiczność była rzeczywiście poruszona. Dzień odkryć i po raz pierwszy mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że zaskoczyło mnie to miejsce i Edyta.