Afera z udziałem aktorów wcielających się w kochające małżeństwo w Ranczu trwa. Wszystko zaczęło się od bójki w zabrzańskim Teatrze Nowym. Arkadiusz Nader twierdzi, że Magdalena Waligórska najpierw nazwała go "chu…", a potem pobiła razem ze swoim chłopakiem. W odpowiedzi na zarzuty aktorka zawiadomiła policje i pozwała kolegę z planu. Nader wyznał w rozmowie z tabloidem, że to zemsta za nieudany pozew sprzed 3 lat. Waligórski utrzymywała wtedy, że Nader molestował ją seksualnie.
Waligórski złożyła doniesienie o popełnieniu przestępstwa, w którym utrzymuje, że to Nader ją wyzywał i dodatkowo był pod wpływem alkoholu. W rozmowie z Super Expressem gwiazdor serialu odpowiedział na te zarzuty:
Nie byłem pod wpływem alkoholu, policja mnie badała. Ale wyciąganie tego było do przewidzenia. Myślałem, że oprócz kłamstw wyleje jakieś szambo, ale wyciągnęła tylko alkohol. Ona kłamie w żywe oczy! Czy ona nie boi się, że pójdzie do pierdla?
Jak myślicie, które z nich mówi prawdę?