Minął już rok odkąd Dariusz K. wsiadł pod wpływem kokainy za kierownicę swojego BMW i jadąc z niedozwoloną prędkością zabił kobietę, przechodzącą przez pasy na zielonym świetle. 63-letnia Ewa J. wracała z niedzielnej wizyty u córki. W starciu z rozpędzonym autem celebryty nie miała szans. Zresztą, jak ujawnili świadkowie zdarzenia, Dariusz i tak nie miał zamiaru udzielać jej pomocy: Dariusz K. NIE POMÓGŁ OFIERZE PO WYPADKU?! "Podszedł, spojrzał i odszedł"
Na pierwszej rozprawie obrońcy oskarżonego próbowali przekonać sąd, że wciągał on narkotyki w przeddzień wypadku. Gdyby udało się to udowodnić, mógłby liczyć na wyrok w zawieszeniu. Biegły bez trudu obalił jednak linię obrony, udowadniając, że celebryta brał kokainę półtorej do dwóch godzin przed wypadkiem. Polskie prawo zakłada, że wsiadając do samochodu w takim stanie kierowca liczy się z tym, że kogoś zabije. Nie ma więc mowy o przypadkowym spowodowaniu śmierci. Zobacz: Biegły o Dariuszu K.: "NIE JEST MOŻLIWE, ŻEBY BRAŁ KOKAINĘ POPRZEDNIEGO DNIA"
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 11 sierpnia.
Wszystko wskazuje na to, że na najbliższej rozprawie zapadnie wyrok - ujawnia w rozmowie z Super Expressem prokurator Urszula Jasik-Turowska.
Dariuszowi K. grozi do 12 lat więzienia. Rok już odsiedział w areszcie śledczym.
Napięcia, związanego z procesem, nie wytrzymał ojciec celebryty. Jak donosi tabloid, Tadeusz Krupa w zeszłym tygodniu przeszedł zawał. Nadal przebywa w szpitalu.