Marcin Dubieniecki i Katarzyna Modrzewska znają się od czasów jej sprawy rozwodowej z Arturem Borucem. Dubieniecki, który reprezentował ją wówczas w sądzie, wywalczył dla niej alimenty wysokości aż 17 tysięcy złotych miesięcznie. Czyli jednej torebki Sary Mannei. Od tamtej pory współpracują ze sobą. Modrzewska została prezesem należącej do adwokata firmy Abud Consulting, zajmującej się handlem nieruchomościami, energią elektryczną i paliwami. Od roku prowadzą razem też drugą firmę, działającą na rynku nieruchomości.
Odkąd półtora roku temu fotoreporterzy przyłapali ich razem na lotnisku, Dubienieckiemu coraz trudniej udawać, że nie łączy ich nic poza interesami. Zobacz: Mąż Kaczyńskiej spotyka się z... byłą Boruca?
Podobno Marta Kaczyńska miała o to żal do męża. Jak sugeruje tygodnik Na żywo, Modrzewska była głównym powodem, dla którego Marta wyprowadziła się z córkami z domu do mieszkania odziedziczonego po tragicznie zmarłych rodzicach. Pozew rozwodowy Kaczyńskiej i Dubienieckiego leży w gdańskim sądzie od lutego zeszłego roku. Marta jednak ciągle przekłada kolejne rozprawy, podobno na prośbę stryja, który nie chce drażnić wyborców rodzinnym skandalem.
Modrzewska ma już tego dość. Uważa, że wystarczająco się już naczekała.
Katarzyna, która sama został porzucona przez męża dla innej kobiety, nie chciała być tą trzecią w związku. Czekała aż Marcin rozwiedzie się, miała już dość - ujawnia znajomy Modrzewskiej w tygodniku Na żywo. Przecież ich sprawa ciągnie się od prawie dwóch lat.
Ostatnio znów widziano Dubienieckiego i Modrzewską razem w restauracji. Martę bardzo to zabolało.
Nawet jeśli łudziła się, że ten romans to już przeszłość, te najnowsze zdjęcia potwierdzają, że jej małżeństwo to fikcja - komentuje znajomy Kaczyńskiej.