Piotr Kuryło lubił promować się w mediach jako głęboko wierzący maratończyk. Półtora roku temu adoptował około 13-letnią suczkę Sarę. W czwartek po południu przyjechał samochodem pod Azyl dla zwierząt w Sonieczkowie niedaleko Augustowa i przywiązał zmęczoną upałem, ciężarną sukę do bramy. Następnie uciekł. Na szczęście wszystko nagrała kamera. Zobacz: Piotr Kuryło, znany maratończyk, PORZUCIŁ CIĘŻARNĄ SUCZKĘ! (FOTO)
Sprawę nagłośnił sam Azyl oraz Fundacja Animal Rescue Poland. Kuryło, który poleciał do Aten na kolejny maraton, zamieścił na swoim profilu dość osobliwe, nerwowe "oświadczenie". Porównuje się w nim do ukrzyżowanego Jezusa (!) i zapewnia, że nie zrobił nic złego, bo inni ludzie też porzucają psy... Przy okazji widać również, że Kuryło ma dość swobodne podejście do ortografii i interpunkcji. Oto jego fragmenty (pisownia oryginalna):
Los tak chciał,ze po drodze było schronisko w Białymstoku i co ciekawe tamteż ludzie zostawiają tak jak psy i niema wielkiego chalo! - pisze Kuryło. Przed usunięciem komentarzy przeczytałem i teraz już wszystko rozumiem. Naprawde cieszy mnie ten lincz bo to takzwane zjawisko tlumu, tak bylo z Jezusem - jeden krzyknol na krzyż a tłum bezmyślnie zrobił swoje. Przy okazji okazalo się się, kto naprawdę jest znajomym i kto ma jaja a nie idzie za rozszalałym tłumem.
Oświadczenie szybko zostało skasowane ze strony. Maratończyk o "dobrej duszy" opracowuje teraz pewnie łagodniejsze, bardziej medialne stanowisko. Nic dziwnego, bo sprawa zrobiła się naprawdę głośna.
Życzymy mu tylko jednego: żeby nikt nigdy o tym nie zapomniał.