Dziś do prokuratury wpłynęło oficjalne zawiadomienie w sprawie Piotra Kuryły - maratończyka z "dobrą duszą", który w sobotę, w 40-stopniowym upale, zostawił przed bramą schroniska 13-letnią suczkę mającą się wkrótce oszczenić. Jego pracownicy oskarżyli Kuryłę o znęcanie się nad zwierzętami. Sportowiec z kolei ani razu nie przeprosił, tylko powiedział w rozmowie z Pudelkiem, że "żałuje" (trudno się dziwić) i... zagroził schronisku, że się nim zajmie.
Od wczoraj o Kuryle zaczęły mówić wszystkie media, a on sam chwali się, że udziela kolejnych wywiadów. Tłumaczy się, że brama schroniska była dla niego jak "okno życia", w którym matki mogą zostawić niechciane dzieci. Oczywiście nie poczuwa się do winy i stara się zrobić z siebie ofiarę. W nowym wpisie na Facebooku skarży się, że ludzie go "linczują" i ogłasza, że wyjeżdża z kraju, w którym "koniecznie trzeba jego krwi". Zachowujemy oryginalną pisownię:
Przepraszam,ze niewiedzialem,ze w schronisku w Żarnowie ludzie mogą pozostawić setki psów bez opieki na kilka godzin. Przepraszasm,ze uratowalem Sarę od śmireci glodowej. Dziękuje,że już nie biegnę,wracam do murarki i wyjeżdzam z kraju gdzie niektórym ludziom trzeba koniecznie ludzkiej krwi- mojej krwi.
_DZIŚ CAŁA LAWINA WYWIADÓW I JUŻ ZA KILKA DNI PRAWDA UJŻY ŚWIATŁO DZIENNE.JUŻ NIE BIEGNĘ,WYJYJADĘ ZA GRANICĘ BO PSEŁDO MIŁOŚNICY GROŻĄ LINCZEM,DOBRZE,ŻE MAM FACH W RĘKU._
Rzeczywiście, to chyba lepszy pomysł niż biegać dalej za pieniądze w koszulce z papieżem.
Zobacz też: Inne ciekawe historie o Piotrze Kuryle: POBIŁ I SKOPAŁ kolegę biegacza? Innego dwukrotnie PORZUCIŁ NA TRASIE