Hanna Lis czuje się w TVP coraz bardziej niepewnie. Podobnie jak mąż, Tomasz Lis, nigdy nie ukrywała swoich sympatii politycznych. Miała już zresztą problemy z szefami. W 2009 roku zwolniono ją z Wiadomości za "poważne naruszenie etyki dziennikarskiej". Hanna podczas prowadzenia Wiadomości nie odczytała jednego zdania, bo uznała informacje w nim zawarte za nieprawdziwe.
Politycy PiS nie przepadają za Hanią, uważając ją za "resortowe dziecko", a jeszcze mniej za jej mężem, który już pogodził się z tym, że nie będzie dla niego miejsca w telewizji publicznej.
W tej sytuacji Lisicy przyszło podobno do głowy, żeby przeczekać ciężkie czasy w TVN. Kilka lat temu prowadziła już negocjacje z dyrektorem programowym stacji Edwardem Miszczakiem. Wtedy jednak sprawa "utknęła w martwym punkcie", jak przyznał sam Miszczak. Podobno poszło o pieniądze, a także o to, że prezenterka Dzień Dobry TVN, Kinga Rusin, nie życzyła sobie, by w tej samej stacji pracowała kobieta, która odbiła jej męża. Kinga od lat jest pupilką dyrektora TVN-u, który nie chciał jej narazić na spotykanie swojej byłej świadkowej w pracy.
Hanna jednak liczy podobno na to, że zaczepi się w osłabionym zwolnieniem Kamila Durczoka zespole Faktów, a jak nie, to może uda się w TVN24. Miszczak jednak stanowczo zaprzecza tym pogłoskom.
Pani Hanna Lis pracuje w TVP. Nie mam z tym nic wspólnego, nic nie wiem na ten temat - komentuje krótko w Super Expressie. Nie wypowiadamy się w tej sprawie.
Zdaniem pracownika stacji, transfer Lisicy do TVN byłby bardzo trudny, a może nawet niemożliwy.
Nawet jeśli wstępnie szefostwo byłoby zainteresowane pozyskaniem Lisowej, to jest jeszcze jedna przeszkoda. Kinga Rusin, czyli była żona jej męża Tomasza. Każdy pamięta, iż to Hanna rozbiła ich rodzinę. Rusin w życiu nie zgodzi się na ten transfer i ewentualną współpracę - ujawnia pracownik stacji. Miszczak miałby więc nie lada orzech do zgryzienia: Kinga albo Hanna.
Kinga już zapowiedziała, że nic na ten temat nie powie.
Prawdę mówiąc, nie dzielimy się jej.