Prawie 3 lata temu kariera Andrzeja Sołtysika w TVN stanęła pod znakiem zapytania. Pracownicy stacji ujawnili, że Edward Miszczak uznał, że zbyt długo przymykał oczy na jego "słabości". Znają się od wielu lat, jeszcze z czasów wspólnej pracy w RMF FM, dlatego Miszczak pozwalał mu na więcej niż innym. Jednak w końcu jego cierpliwość się wyczerpała.
Zdarzały się incydenty, że Andrzej nie dotarł do pracy, mimo że kierowca czekał na niego pod domem - zdradził informator z TVN-u. Szefostwo musiało szukać o świcie zastępcy prowadzącego, bo to program na żywo.
W szczerym wywiadzie dla Vivy Sołtysik postanowił wyznać, co się z nim wtedy działo.
Musiałem sobie zrobić przerwę. Mocno przeżyłem drugi rozwód. Myślałem, że nie odbije się to na moim zdrowiu, że dam radę wszystko znieść, wziąć na klatę. Łudziłem się, że wszystko będzie OK. Ale nie było - wspomina. W którymś momencie wylądowałem w mieszkaniu na Pradze, znajomi wyjechali, a ja zaopiekowałem się ich lokalem. Po dwudziestu paru latach pracy znalazłem się w punkcie wyjścia. Miałem zrujnowane zdrowie, zdewastowany system moralny i niską samoocenę. W końcu poczułem, że niezauważalnie dla mnie moje życie przestało mieć sens. Dzisiaj, po wielu sesjach psychoterapeutycznych, wydaje mi się, że po prostu ugrzęzłem w specyficznej sytuacji życiowej: 45 lat, praca w mediach, Warszawa, dwa nieudane małżeństwa, zero dzieci, a ja wciąż wmawiałem sobie, że tak jest fajnie, że jest cool, chociaż się rozpadałem.
Jak ujawnia Sołtysik, praca w TVN-ie daleka jest od ideału, o jakim marzy wielu ludzi. Znany dziennikarz stacji chwalący się na imprezach piękną żoną był tak naprawdę samotnym alkoholikiem:
Ciągłe eventy, kabarety, zawsze umiałem podłączyć się do jakiejś imprezy - wyznaje. Miałem w samochodzie śpiworek i jak nie było wolnego pokoju w hotelu to podłoga. Żyłem jak w transie i coraz bardziej mnie to wyniszczało. Doszło do tego, że nie dawałem już rady prowadzić Dzień Dobry TVN. Miałem żonę i fantastyczne mieszkanie. Tylko że nie było w nim nawet garnka na zupę. Piekarnika użyłem raz, kiedy już się rozwodziliśmy, do podgrzania kebabu. Stołu również nie było. Zabrakło trzeciego pokoiku dla trzeciej osoby. To było cudowne mieszkanie, ale to nie był dom. 70-metrowa kawalerka dla dwóch osób, a ja chwaliłem się: nowoczesne, śmiałe, oryginalne. Moja była żona od dziecka wolała pracę i innego mężczyznę.
Do depresji doszły problemy z alkoholem. Ten temat przewija się przez cały wywiad Sołtysika. Wyznaje, że dwuletnia psychoterapia pomogła mu uporać się z trudnym dzieciństwem i w przestać pić.
Alkohol mnie dewastował: o rany boskie, co ja robiłem wczoraj? Przecież wypiłem tylko 2 piwa, a potem bania jedna, druga, trzecia. Alkohol po prostu mną rządził - wyznaje Sołtysik. Nawet nie chcę mówić, na jakie rzeczy sobie pozwalałem. Kończąc temat alkoholu - teraz w ogóle go nie ma, ani kropli. Ja i alkohol musieliśmy się rozstać.
Sołtysik jest teraz ojcem trzymiesięcznego Stasia i mężem 25-letniej Patrycji. Wyznaje, że w wieku 46 lat dziennikarz po raz kolejny "zaczyna wszystko od nowa".