Niedawno Sejm przyjął nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, która została nazwana "małą ustawą medialną". Z chwilą wejścia w życie wygasną mandaty obecnych zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz innych redakcji lokalnych należących o TVP. Zmiany nowego rządu doprowadziły do napiętej sytuacji i nerwowego wyczekiwania na kolejne zwolnienia. Na razie wiadomo już, że z telewizji odchodzi Tomasz Lis. Pojawiły się spekulacje, że z anteny znikną też Piotr Kraśko i Beata Tadla.
Zarówno prowadzący Wiadomości, jak i dziennikarka TVP zasugerowali już publicznie, że mogą już nie wrócić do programu. Kraśko zażartował, że widzi się po raz ostatni z widzami, ale dodał na koniec, że w tym roku. Tadla natomiast złożyła życzenia noworoczne, które zakończyła zdaniem: Do zobaczenia w niedzielę, mam nadzieję. Zachowanie dziennikarzy sugerujących, że z powodu poglądów zostaną zwolnieni z telewizji komentuje prof. Wiesław Godzic.
Mnie się to nie podoba. To świadczy o tym, że puściły im nerwy, że bardzo im zależy. A od osób na takiej pozycji oczekiwałbym pokerowej twarzy do samego końca. Na komentarz czy raczej pożegnanie z widzami mogliby sobie pozwolić co najwyżej w dniu, gdy faktycznie otrzymają wypowiedzenia. I też mogłoby to być dosłownie jedno zdanie pożegnania - mówi medioznawca z Uniwersytetu SWPS w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
To oczywiste, że prezenterzy "Wiadomości" boją się o swoją pracę, ale tego typu działaniami niczego nie osiągną. Jeśli im zależy na stanowiskach, to raczej nie powinni puszczać pary z ust. A jeśli państwo dziennikarze liczą na to, że widzowie będą ich bronić, to mogą się przeliczyć. Nikt raczej nie wyjdzie na ulicę ze sztandarem "Przywrócić Kraśkę do TVP". To nie te czasy. Niech się boją, ale niech w ten sposób tego nie okazują. To dziecinne - dodaje.
Prezenterzy informacji przerodzili się ostatnio w celebrytów, którzy nie czują dystansu, który powinien być zachowany w kontakcie z publicznością. Spoufalać się z widzem mogą na ulicy, w sklepie czy kawiarni, ale nie w pracy. To kwestia standardów. To po prostu nie wypada. Prezenter ma być przezroczysty. Szczególnie w publicznym medium - podsumowuje profesor.
Zgadzacie się z nim?
Przypomnijmy, że Kraśko ma już pomysł na kolejną pracę i chce wykorzystać do tego... znajomości wśród biskupów. Liczy na to, że ze wsparciem Dziwisza nikt z nadania PiS-u nie odmówi mu stanowiska korespondenta TVP w Watykanie... I pewnie ma rację. Cóż, "jak trwoga to do Boga".