W listopadzie zeszłego roku Charlie Sheen ujawnił, że jest nosicielem wirusa HIV. Okazało się, że aktor wiedział o tym od lat prowadząc imprezowe życie, mając setki kochanek i wynajmując prostytutki. Nie informował ich o nosicielstwie, opłacając wszystkich wokół za utrzymywanie jego spraw w tajemnicy. Żadna z kochanek nie wiedziała, że sypiając z nim ryzykuje życiem.
Po tym, jak byłe kochanki Sheena zaczęły przygotowywać przeciwko niemu pozwy sądowe o narażanie ich zdrowia i życia, aktor postanowił już na bieżąco informować wszystkich o stanie swojego zdrowia. Najpierw pochwalił się, że dzięki lekom poziom wirusów we krwi się obniżył. Ostatnio jednak poddał się "alternatywnej terapii", po której mu się pogorszyło.
Gdy wybuchł konflikt między Sheenem a jego byłymi kochankami, celebryta utrzymywał, że dzięki zażywaniu leków HIV był na tak niskim poziomie, że nie zagrażał jego kochankom. Podobno zawdzięczał to przyjmowaniu "koktajlu leków".
Sheen nie lubił jednak regularności, z jaką musi przyjmować leki, bo kłóciło się to z jego trybem życia, gdy przez całe dni leżał nieprzytomny pod wpływem alkoholu i narkotyków (zobacz: Była żona Sheena: "Brał leki na HIV tylko jak trzeźwiał"). W końcu pojawiła się nadzieja - "alternatywna terapia", którą zaproponował mu meksykański "lekarz" Sam Chachoua. Żeby wziąć udział w jego leczeniu Sheen odstawił wszystkie swoje leki.
Nie biorę leków już od około tygodnia - powiedział Sheen na prywatnym nagraniu. Czuję się świetnie. Ryzykuję życie? Trudno. Urodziłem się martwy. Ta część życia w ogóle mnie nie przeraża.
Po udziale w "terapii" okazało się jednak, że aktor nie tylko nie wyzdrowiał, ale jego stan bardzo się pogorszył. Poziom wirusa HIV we krwi zdecydowanie się podniósł. Celebryta wytłumaczył się z całego pomysłu w programie The Dr. Oz Show.
Wcale nie traktowałem tego jako rosyjskiej ruletki. Nie traktowałem tego jako całkowitego zaprzepaszczenia konwencjonalnego leczenia, na którym byłem. Nikomu tego nie polecam. Traktuję siebie jako świnkę doświadczalną.
Prowadzący program podkreślił, że Sam Chachoua nie widnieje na liście lekarzy rekomendowanych w USA. W programie puszczono też nagranie rozmowy z Meksykaninem. Podobno był tak pewny efektów swojej terapii, że był gotów... wstrzyknąć sobie krew Sheena.
Pobrałem mu trochę krwi i wstrzyknąłem ją sobie - powiedział "doktor" Chachoua. I powiedziałem: "Charlie, jeśli nie wiem, co robię, to wtedy obaj mamy kłopoty, prawda?"
Sądząc po łych wynikach Sheena, "doktor" Chachoua powinien szybko przebadać się na obecność HIV.