Wdowa po generale Czesławie Kiszczaku, Maria Kiszczakowa, pojawiła się wczoraj w warszawskiej siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej ze sporządzoną odręcznie notatką z rzekomego spotkania funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa z TW "Bolkiem", datowaną na 1976 rok. Przyznała, że w jej domu jest jeszcze wiele dokumentów pochodzących ze zbiorów dawnego SB. Za ich oddanie zażądała... 90 tysięcy złotych.
Pani Maria Kiszczak przybyła do siedziby IPN żeby spotkać się z prezesem IPN - poinformowała podczas konfernecji prasowej Agnieszka Sopińska-Jaremczak. Przyniosła dwie strony, które przekazała prezesowi.
Zgodnie z polskim prawem przechowywanie takich dokumentów jest nielegalne. Kiszczakowa miała wyznać, że potrzebuje pieniędzy, bo pogrzeb jej męża, który zmarł 5 listopada zeszłego roku, był bardzo kosztowny. Sama wdowa twierdzi teraz, że to pracownicy IPN zaproponowali jej zapłatę, zaś ona chciała oddać dokumenty za darmo.
O bycie TW "Bolkiem" od lat oskarżany jest Lech Wałęsa, jednak zgodnie z wyrokiem sądu lustracyjnego z 2000 roku złożył on prawdziwe oświadczenie lustracyjne, że nie był agentem służb PRL. Sąd uznał wówczas, że SB fałszowała akta dotyczące Wałęsy, a dowodów na to, że były prezydent był jej współpracownikiem, nie ma.
Dziś Kiszczakowa twierdzi, że jej mąż przechowywał nielegalnie dokumenty o TW Bolek, żeby... chronić Wałęsę.
Gdyby nie to, co zrobił Kiszczak, nie byłoby Nagrody Nobla dla Polaka, nie byłoby polskiego bohatera. Gdyby te dokumenty były, no to... - mówiła w rozmowie z RMF FM. Mąż mi powiedział, że mam to oddać prezesowi IPN-u, te dokumenty.
Funkcjonariusze IPN w asyście policji przeszukali willę Kiszczaków. Nie wiadomo, czy pojawią się też w drugim ich domu, na Mazurach.