Wszyscy mieli nadzieję, że po śmierci Heatha Ledgera nie będą miały miejsca żałosne kłótnie o jego spadek. A jednak. Rodzina zmarłego obawia się, że jego ojciec roztrwoni cały majątek pozostawiony przez syna.
Okazuje się, że Kim Ledger, który zarządza fortuną aktora, 15 lat temu tak fatalnie zajął się posiadłością swojego dziadka, że trzeba było go odsunąć od roli wykonawcy testamentu, bo wpędził gospodarstwo w ogromne długi.
Bracia Kima chcą, aby powierzył zarządzanie majątkiem komuś, kto się na tym zna. Starają się przy okazji udowodnić, że robią to tylko ze względu na dobro córki Heatha - Matildy. Im samym nic by z tego nie przyszło, ale martwią się, że kiedy mała dorośnie, nie będzie miała czego dziedziczyć.
Przypomnijmy, że aktor spisał testament jeszcze przed poznaniem Michelle Williams, więc ani ona, ani ich córka nie zostały w nim uwzględnione. Wujek Heatha - Mike, uważa, że stwierdzenie "zajmiemy się Matildą" nie jest wystarczającym zapewnieniem ze strony Kima i sprawa wymagałaby znalezienia innego, niezależnego wykonawcy testamentu. Trzeci z rodzeństwa Ledger, Hayden, powiedział ojcu Michelle, że Kim nie jest zdolny do zajmowania się tak wielkimi sumami.
Ciężko stwierdzić ile jest prawdy w narzekaniach obu braci. Mają ochotę na część spadku? To na pewno. Jednak najbardziej prawdopodobne jest to, że odgrywają się za pominięcie ich przy wysyłaniu zaproszeń na uroczystości pogrzebowe Heatha.
