Od śmierci Czesława Kiszczaka w listopadzie ubiegłego roku jego żona Maria bardzo polubiła występowanie w mediach i opowiadanie o życiu z PRL-owskim dygnitarzem. W połowie lutego opinią publiczną wstrząsnęły dokumenty ujawnione przez generałową, które próbowała sprzedać IPN-owi. Według teczek z "szafy Kiszczaka" Lech Wałęsa nawiązał współpracę z SB pod pseudonimem "Bolek".
Maria Kiszczak zaprosiła nas do swojego domu i pokazała słynną szafę, w której znalazła teczkę Bolka. Kiszczakowa wyjaśniła nam, że ujawniła dokumenty, bo brakowało jej pieniędzy:
Za grób zapłaciłam 30 tysięcy, a oprócz tego synowa przyniosła mi rachunki za proces spalenia męża. Niestety, wydatków miałam sporo. Mąż mi powiedział, że jak będę miała problemy, to żebym poszła do IPN-u. No i poszłam - opowiada.
Gdybym znalazła pismo męża w tej paczce, to bym tego nie zrobiła. Mąż napisał, żeby dopiero pięć lat po śmierci Wałęsy te dokumenty pokazać. Mąż mi tego nie powiedział. Interesował go Wałęsa, bo były z nim rozmowy przy Okrągłym Stole i chciał, żeby Polska miała takiego bohatera. Czesław go chronił .
Wdowa po generale Kiszczaku wciąż twierdzi, że jej mąż, podobnie jak Lech Wałęsa, zasługuje na miano bohatera. Więcej - twierdzi, że to on obalił komunizm:
Nadal uważam, że mąż obalił komunizm. Robił to celowo, świadomie. Już później jak był ministrem i wyjeżdżaliśmy na urlop do Soczi, prosił, żeby nas zawieźć do jakiejś republiki. Chciał się zorientować, jak te republiki są przywiązane do Rosji. Stwierdził, że ta więź nie jest tak mocna, poza tym patrzył na to, co się dzieje w Polsce: co kilka lat były jakieś bunty: a to na Wybrzeżu, a to w Hucie Katowice - mówi. Z tego też wyciągał wnioski i mówił, że nie może tak być i że do tłamszenia wykorzystywane jest wojsko. Mąż dążył do porozumienia z opozycją i robił wszystko, żeby się z nią dogadać, żeby w Polsce była jedność.
Poniżej trzy części naszego wywiadu z Marią Kiszczak. Zobaczcie, co jeszcze nam powiedziała, pokazując swoją szafę: