Po publikacji tygodnika Wprost, ujawniającej wstydliwe tajemnice redakcji Faktów, ukazał się kolejny artykuł, dotyczący sposobu spędzania wolnego czasu przez Kamila Durczoka. W tekście Ciemna strona Durczoka została opisana wizyta szefa Faktów w mieszkaniu na Mokotowie. Nie ma wątpliwości, że pojawił się tam w lutym 2015 roku, bo na klatce schodowej został spisany przez patrol policji.
Pozostałe informacje, podane w artykule, Durczok uznał jednak za kłamstwo i manipulację. Twierdzi, że znaleziona w mieszkaniu kokaina i amfetamina nie należały do niego. Domaga się od wydawcy Wprost 9 milionów złotych odszkodowania.
W międzyczasie w Sądzie Okręgowym w Warszawie toczyła się do niedawna inna sprawa, powiązana z Durczokiem. Koleżanka dziennikarza Elżbieta Wycech oraz jej współlokatorka, Jolanta G., pozwały właściciela mieszkania, biznesmena Zbigniewa Tomczaka o to, że wymienił zamki w drzwiach, uniemożliwiając kobietom odzyskanie pozostawionych w lokalu rzeczy.
Przypomnijmy, że w mieszkaniu znajdowały się nie tylko przedmioty, należące do lokatorek lecz także prywatne rzeczy Kamila Durczoka: jego służbowe notatki, twarda pornografia, szpilki w męskim rozmiarze oraz garnitur i krawat.
Zobacz: "Wprost" o "ciemnej stronie Durczoka": "BIAŁY PROSZEK, akcesoria erotyczne, FILM ZOOFILSKI..."
Jak informuje rzeczniczka ds. cywilnych warszawskiego Sądu Okręgowego, po ponad roku oczekiwania Kamil Durczok będzie mógł wreszcie odebrać swoje rzeczy.
W sprawie zapadł wyrok, mocą którego przywrócono powódkom utracone przez nie posiadanie lokalu mieszkalnego - ujawnia Katarzyna Kisiel. Właściciele mają wydać powódkom klucze do mieszkania.