Pod koniec zeszłego miesiąca warszawski Sąd Okręgowy wydał wreszcie wyrok w sprawie Dariusza K.. Po prawie dwuletnim pobycie w areszcie celebryta został uznany winnym zabójstwa kobiety na pasach i skazany na 7 lat więzienia.
Na poczet kary zostanie mu policzony czas, który już odsiedział.
Rodzina martwi się jednak, że załamany wyrokiem celebryta może zrobić sobie coś złego. Przypomnijmy: Bliscy Dariusza K. żalą się w tabloidzie: "On nie wytrzyma tego psychicznie!"
Tymczasem do sądu wpłynął pozew rodziców Dariusza K. przeciwko Edycie Górniak o utrudnianie kontaktów z wnukiem. Podobno piosenkarka, po konsultacji z psychologiem uznała, że 12-letni Alan nie powinien odwiedzać ojca w areszcie. Dziadkowie zaś ciągle podejmowali próby przemycenia go na widzenie z ojcem, bez wiedzy ani zgody Edyty.
Wtedy Górniak zmieniła synowi numer telefonu i ucięła jego kontakty z dziadkami. Jak twierdzi Super Express, zastraszyła syna.
Doszło do jednego spotkania w restauracji w krępującej atmosferze z udziałem Edyty, jej asystenta, Alanka oraz dziadków. Wnuczek, który kiedyś rzucał się na szyję babci i dziadkowi i pytał, kiedy może do nich przyjechać, tym razem był smutny, przestraszony i cały czas zerkał na mamę, jakby bał się tego, co myśli i co powie potem - relacjonuje informator tabloidu. Po tym spotkaniu telefon znowu zamilkł, a dziadkowie, którzy w wyznaczonym przez sąd terminie spotkania z wnuczkiem próbowali zadzwonić do mieszkania Edyty i Alanka, zostali przepędzeni przez ochronę osiedla. Potem dowiedzieli się, że wnuczek nagle wyprowadził się z mamą do Krakowa. To przelało czarę goryczy i dlatego znów udali się do sądu.
Sędzia zobowiązał Edytę do umożliwienia dziadkom spotkań z wnukiem dwa razy w miesiącu. Swoje trzy grosze postanowił wtrącić także zaprzyjaźniony ksiądz.
Niech zgodzi się pani na chociaż jedno spotkanie chłopca z dziadkami, który na pewno za nimi tęskni - apeluje w tabloidzie "spowiednik gwiazd", ksiądz Janusz Koplewski. Dziecko nie jest niczemu winne.