Joanna Racewicz dość niespodziewanie stała się ofiarą "dobrej zmiany" w mediach publicznych pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Dziennikarka została zwolniona z Panoramy w dość perfidny sposób - "po prostu" nie przedłużono jej umowy, o czym poinformowano w ostatniej chwili. Wszystkim wydawało się, że Racewicz, wdowa po poruczniku Pawle Janeczku, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem, może czuć się w Telewizji Polskiej bezpiecznie.
O kulisach zwolnienia Racewicz opowiedziała w nowym wywiadzie dla Twojego Stylu.
Mówiąc precyzyjnie - nie przedłużono mi kontraktu z Panoramą i TVP Info. O tym, że od jutra "pani dziękujemy" dowiedziałam się ostatniego dnia kontraktu, dwie godziny przed wejściem na antenę - wspomina. Bez szerszego uzasadnienia, poza "nie pasuje nam pani do nowej koncepcji programowej". Proszę nie pytać mnie o komentarz. Czegoś takiego nie zrobiłabym nikomu. Na pewno nie kobiecie, która została sama z dzieckiem i za chwilę będzie obchodziła szóstą rocznicę śmierci męża. Szef ma prawo, by dobierać sobie współpracowników, to prawda. Ale ma też obowiązek traktować ich z szacunkiem. Wszystko jest kwestią smaku, jak powiedział Herbert. Jestem zdania, że zawsze warto rozmawiać. Tyle że to była sytuacja, kiedy maczeta wygrywa z rozmową.
Przypomnijmy, że dzięki zwolnieniu Racewicz do Panoramy wróciła dawno niewidziana Iwona Kutyna, która do dziś ma podobno wielki żal do byłej koleżanki. Zobacz: Kutyna mści się na Racewicz? "5 lat temu Joanna przyczyniła się do jej zwolnienia"