Mimo że od apogeum kryzysu uchodźczego minęło już kilka miesięcy, dyskusja na temat przyjmowania emigrantów nie cichnie. Miesiąc temu falę krytycznych komentarzy wzbudziło wystąpienie Bono, który w swoim przemówieniu stwierdził, że Polska niebezpiecznie zbliża się do hitlerowskich Niemiec. Słowa muzyka oburzyły Krystynę Pawłowicz i posła Liroya.
Od początku nie było wiadomo, jakie jest ostateczne stanowisko władz w tym zakresie. Prezydent Andrzej Duda stwierdził kiedyś, że rząd nikogo jeszcze z Polski nie wyprosił, ale jednocześnie nie zadeklarował przyjęcia uchodźców. Temat powrócił podczas jego wizyty w Kanadzie. Prezydent udzielił wywiadu tygodnikowi Maclean's, w którym zapewniał, że... Polska przyjmie wszystkich imigrantów, bez względu na ich wiarę i status ekonomiczny:
Jesteśmy gotowi na przyjęcie każdego uchodźcy, który trafi do Polski - uciekając przed wojną na Bliskim Wschodzie - bez względu na wyzwaną wiarę i status ekonomiczny, o ile spełni wymogi prawne i będzie chciał zostać w naszym kraju - zapewnił.
Zastrzegł jednak, że nie pozwoli na wprowadzenie kar nakładanych przez Komisję Europejską. Jego zdaniem, jeśli emigranci znajdą sobie lepsze warunki do życia, nie można zatrzymywać ich w Polsce:
Z tego powodu stanowczo sprzeciwiamy się kwotom związanym z relokacją i karom, które Komisja Europejska chce wprowadzić. Nie możemy zmuszać migrantów do osiedlenia w Polsce - powiedział. Co, jeżeli zechcą wyjechać do Niemiec, Danii czy Szwecji? Co, jeżeli będą chcieli dołączyć do swoich rodzin w Hamburgu czy Malmö? Mamy ich zatrzymać? Pozbawić praw? To nie jest humanitarna polityka.
Zobacz też: Duda o uchodźcach: "Nikogo z naszego kraju nie wyrzuciliśmy, ale nie zgadzamy się na siłową relokację!"