8 czerwca Kora Sipowicz skończyła 65 lat. Świętowała je w swojej posiadłości na Roztoczu, dokąd kilka miesięcy temu przeprowadziła się na stałe. Jak ujawnia w rozmowie z Faktem, czuje się tam znacznie lepiej niż w Warszawie.
Obcuję z piękną przyrodą, więc żyć i nie umierać. A ja teraz chcę żyć tak jak nigdy nie żyłam. Nie nazwałabym teraz swojego życia odpoczynkiem. Nie mieszkam w luksusowej posiadłości, gdzie ktoś koło mnie skacze - wyznaje Kora. Tu trzeba cały czas coś robić. Od 4 rano jestem na nogach i jak czasem się nie zdrzemnę w ciągu dnia to do późnych godzin nocnych jestem w ruchu. Pielęgnuję ogródek, sadzę warzywa, kwiaty, opiekuję się zwierzętami. Gdy żyłam w Warszawie w pewnym sensie żyło mi się lżej, ale to życie nie było takie pełne i piękne jak teraz.
Niestety, na kilka dni przed urodzinami Kory, doszło do bardzo przykrego wydarzenia. Zdziczałe psy rozszarpały alpakę, która dopiero 3 tygodnie wcześniej przyszła na świat.
Niestety nie dane jej było pożyć długo i 4 czerwca już nie żyła. Myśleliśmy, że to sprawka wilków, a to znane mi z widzenia psy, które człowiek porzucił. To jest ogromny problem, a ludzie sobie nie zdają z tego sprawy! - narzeka artystka. Wataha psów w lasach robi nieprawdopodobne szkody. Ludziom wydaje się, że to wilki bo Polacy widzą wszędzie żydów, gejów i wilki. Przyczyną całego nieszczęścia jest człowiek.
Kora zamierza spędzić na Roztoczu całe lato, a może i dłużej, bo losy kolejnego sezonu Must Be The Music rysują się niepewnie. Piosenkarka, która niedawno wygrała walkę z rakiem, a teraz musi brać bardzo drogi lek, który, jak zapewniło już Ministerstwo Zdrowia, nie będzie refundowany, zapewnia, że cieszy się każdym dniem.
Nie zastanawiam, że stuknął kolejny rok i mam już tyle lat ile mam. Raczej jestem wdzięczna, że mogę kolejny rok żyć z moimi ukochanymi i odkrywać życie. Wiem, że wiele jeszcze przede mną. Codziennie mam różne przemyślenia. Kto by myślał o zmarszczkach i takich przyziemnych sprawach? Teraz bardzo dużo nad sobą pracuję i wnikam w głąb swojej duszy. Jestem jak Feniks albo jak kot, który spada na cztery łapy, więc proszę się o mnie nie martwić.