Miesiąc temu córka Ewy Błaszczyk przeszła nowatorską operację, przeprowadzoną przez japońskich specjalistów. Zabieg polega na wszczepieniu specjalnego stymulatora układu nerwowego. Ma on na celu poprawienie stanu osób pozostających od wielu lat w śpiączce. Wśród sześciu osób, zakwalifikowanych do operacji, znalazła się 22-letnia córka Ewy Błaszczyk, Aleksandra Janczarska, która od 16 lat znajduje się w śpiączce.
Jeszcze przed operacją aktorka wyznała, że nie chce robić sobie nadmiernych nadziei.
To nie jest tak, że będzie pstryk i Ola się obudzi - wyjaśniała w tabloidzie. To proces, który może trwać od miesiąca do nawet pół roku.
Po zabiegu dało się jednak zauważyć delikatną poprawę.
Ola na pewno lepiej trzyma głowę, ma luźniejszą lewą rękę, która była wcześniej bardzo spięta. Rany ładnie się goją - ujawniła aktorka. Trzeba mieć cierpliwość. Wszystko skrzętnie zapisywać, obserwować, kręcić filmy i fotografować. To są takie drobiażdżki. Trudno je ocenić.
Jedna z lekarek przyznała zaś, że udało się nawiązać kontakt z Olą.
Czasem wykonuje polecenie ściśnięcia palca, który wkładamy jej w dłoń - ujawniła dr Monika Barszczewska. Wiemy, że robi to świadomie, bo przez jakiś czas powtarza tę czynność na nasze polecenie.
Jak donosi Super Express, po miesiącu pobytu w szpitalu Ola Janczarska została w miniony weekend wypisana do domu. Czeka tam na nią specjalny pokój do rehabilitacji.
Nadal będę wypatrywać oznak zmiany i robić to, co robiłam przez ostatnich szesnaście lat - komentuje Ewa Błaszczyk.