Paulina Młynarska znana jest z ostrego prezentowania swoich feministycznych poglądów i mocnych wpisów na Facebooku. W ostatnią sobotę, wraz z tysiącami kobiet, manifestowała swój sprzeciw wobec całkowitego zakazu przerywania ciąży.
Teraz dziennikarka stanęła w obronie… Marty Kaczyńskiej. Super Express ujawnił wczoraj szczegóły z procesu o zaprzeczenie ojcostwa ich starszej córki, Ewy, który miał miejsce w 2007 roku. Pierwszy mąż Marty, Piotr Smuniewski wystąpił wtedy do sądu o zbadanie próbek DNA, mających wykluczyć lub potwierdzić, że dziewczynka jest jego córką. Podejrzewał bowiem, że żona zdradzała go z Marcinem D., który został później jej drugim mężem.
Teraz tabloid poinformował, że wynik z próbki DNA dostarczonej przed sąd w 2007 roku potwierdził, że Smuniewski nie jest ojcem Ewy. Informacja ta wywołała sporo kontrowersji i falę krytyki pod adresem Kaczyńskiej. Młynarska wyśmiała komentarze na temat "prowadzenia się" bratanicy Jarosława Kaczyńskiego i zainteresowanie tym, z kim sypia. Nie interesuje jej też to, czy oszukała męża, wmawiając mu, że wychowuje własne dziecko.
Używanie sobie na na Marcie Kaczyńskiej z okazji obrzydliwych doniesień i dywagacji w tabloidach nt. ojcostwa jej córki jest przejawem seksizmu w najbardziej rażącym wydaniu. Że co? Jak oni nam, to świnie, ale jak my im, to można, tak? G...was obchodzi z kim sypia i z kim ma dzieci Marta Kaczyńska, oraz każda inna Kowalska czy Malinowska. Oduczcie się nareszcie rozliczać kobiety z ich prowadzenia się. Ponadto krzywdzicie dziewczynkę, nie pomyśleliście o tym, co? Puknijta się w głowę, którzy to robicie, a KODziarze puknijta się razy dwa, żeby wam rozum szybko wrócił na swoje miejsce. Dziękuję za uwagę - pisała wczoraj na Facebooku. Swoją myśl rozwinęła w dzisiejszym felietonie: Komentarze pod tekstem są niesamowite! Jak mogę bronić księżniczki Imperium? Wszak walka trwa, nie czas żałować róż! Nie ma żadnego znaczenia czy seksitowską pianę bije się z prawa czy z lewa. Czy atakowana "ad hormonam" kobieta jest pisowkim pitbullem, lewicową aktywistką, bezrobotną, wielką artystką, prostytutką, czy bratanicą politycznego przeciwnika. Nie interesuje mnie czy lżona w ten sposób pani jest hipokrytką wyznającą podwójne standardy, świętą, alkoholiczką, czy katoliczką. Chodzi wyłącznie o zasadę. O niezdrowe "jaranie się" spod znaku magla w małym miasteczku. O wskazywanie palcem i rozliczanie kobiet z ich fizjologii, prowadzenia się, życia seksualnego i emocjonalnego.
Wyobrażacie sobie, jak musiał poczuć się mąż Kaczyńskiej, gdy dowiedział się, że wychowuje dziecko Marcina D.?