Jacek Borkowski ujawnił dwa tygodnie temu, że jego teściowa, mieszkająca pod Zieloną Górą oraz siostra zmarłej żony aktora próbują odebrać mu dzieci. Od 14 stycznia, czyli dnia śmierci ukochanej żony Borkowskiego, aktor całych sił próbuje przywrócić normalność w życiu 12-letniej Magdy i 14-letniego Jacka. Tymczasem, jak ujawnił w tabloidzie, szwagierka i teściowa uparły się ciągać go z dziećmi po sadach. Na początek nasłały na niego kuratorkę, której aktor musiał tłumaczyć, że chociaż jest samotnym ojcem to w domu jednak nie panuje patologia. Wkrótce czekają go badania psychologiczne w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym. Badania obejmą także osierocone dzieci, chyba że kochające babcia i ciocia wycofają pozew. Na to się jednak na razie nie zanosi.
W rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium Borkowski wyznał, że w ogóle nie rozumie, o co chodzi, bo żadna z pań nie ma wyższych od niego kwalifikacji do wychowania dzieci.
Zacznijmy od tego, że dzieci nigdy nie miały bliskich kontaktów z ciotką i z babcią - ujawnia aktor. Siostra mojej zmarłej żony mieszka za granicą, a moja teściowa aż 500 kilometrów od Warszawy. Obie przyjechały do mojego domu dopiero po śmierci żony. Były miesiąc i zaczęły się rządzić, mówić mi, jak wychowywać dzieci i co robić. To niewiarygodne, bo moja teściowa sama oddała córki na wychowanie własnej matce, a szwagierka jest bezdzietną starą panną. Grzebały w pamiątkach po mojej zmarłej Magdzie. Wyniosły to, co uznały za wartościowe. Zabrały między innymi pierścionki, łańcuszki, a nawet ślubną obrączkę mojej żony. Przy moich dzieciach powiedziały, że muszą to zabezpieczyć przede mną. Czy ja nie jestem godny zaufania? Zgłosiłem to na policję i zabroniłem dzieciom kontaktów z tymi kobietami. Odciąłem dzieciom w komputerze komunikator skype, zmieniłem im numery telefonów. Taka była moja wola. A teraz w sądzie będę musiał tłumaczyć, dlaczego to zrobiłem. Uszanuję decyzję sądu i zgodzę się na kontakty dzieci z babką i ciotką. Jednak uważam, że taka rodzina jak moja teściowa i szwagierka Magdzie i Jackowi jest niepotrzebna.
W rozmowie z tygodnikiem Rewia aktor wyjaśnia, dlaczego nagłośnił tę sprawę.
Wolałem powiedzieć o tym sam niż obserwować przecieki do mediów, albo czytać oczerniające mnie komentarze - tłumaczy Borkowski. Sądzę, że uderzy to we mnie we wrześniu, ale zapewniam, że dostosuję się do wyroku sądu jeśli uzna, że te kobiety potrafią zająć się dziećmi i są wartościowymi ludźmi. Jedna nie ma dzieci i mieszka w Londynie, a druga sporadycznie widywała się z Jackiem i Madzią podczas naszych wizyt w okolicach Szprotawy, a kiedyś sama powierzyła wychowanie swoich córek babci. Nie mam pojęcia, jak to się wszystko skończy.