Marcin Mroczek dołączył do grona celebrytów, chętnie opowiadających o swojej religijności. Podobnie jak Małgorzata Kożuchowska oraz Radosław Pazura i Dorota Chotecka, zapewnia, że przyjście na świat swojego dziecka zawdzięcza modlitwie.
Ostatnio Marcin został "twarzą Światowych Dni Młodzieży", a także udzielił obszernego wywiadu o swojej wierze, który znalazł się w książce Yes, we can! Powołani, by świadczyć, wydanej przez wydawnictwo Fronda.
Jego fragmenty poblikuje Gazeta Polska Codziennie.
Mroczek wyznaje między innymi, że początkowo show biznes tak zawrócił mu w głowie, że zapomniał o tym, co najważniejsze. Zaczęło się od zaniedbywania niedzielnych mszy. To szybko doprowadziło go do poczucia pustki wewnętrznej, zaniżonej samooceny i problemów emocjonalnych.
Niedziela była dniem, w którym mogłem nadrobić zaległości ze studiów, przysiąść do projektów i nauki do kolokwiów. Kościół zaczął przez to schodzić na drugi plan - przyznaje celebryta. I tak pomału zapominałem o tym, co jest w tym dniu najważniejsze i coraz rzadziej uczestniczyłem w mszach świętych. Na to nałożył się też taki młodzieńczy bunt. Miałem swoje zdanie, chciałem wszystko zmienić w swoim życiu, zrobić inaczej, niż nauczyli mnie rodzice i mówili dorośli. Zaczęła się liczyć dla mnie głównie dobra zabawa, osiągnięcie sukcesu i trochę się w życiu pogubiłem. Z czasem zaczęło mi jednak brakować czegoś więcej. Przestało mnie cieszyć to, że jestem popularny, że osiągnąłem pewien sukces. Zresztą to był tylko taki zewnętrzny sukces. W swoim wnętrzu cały czas czułem ogromną pustkę i niechęć do wszystkiego. Ciągle krytycznie się oceniałem, miałem poczucie bardzo niskiej wartości, z wszystkiego byłem niezadowolony**.**
Na szczęście w porę przyszło opamiętanie. Marcin, towarzysząc bratu w pielgrzymce, zrozumiał, co w życiu jest najważniejsze. Szybko zresztą został wynagrodzony za swoje nawrócenie. Na Jasnej Górze modlił się o dziecko i rzeczywiście okazało się, że jego żona, Marlena, jest w ciąży. W tym roku Marcin znów wybiera się do Częstochowy, bo marzy o córeczce.
Podstawą jest codzienna modlitwa i codzienne życie z Panem Bogiem - przekonuje w wywiadzie. Każdego dnia, zaraz po tym, jak się budzę, mówię "Panie Boże, fajnie, że jesteś" i odmawiam modlitwę poranną. Potem zaś przez cały dzień staram się pamiętać o Bogu. Kiedy mam jakieś zadania do zrealizowania, proszę Go o wsparcie, kiedy coś mi się udaje, dziękuję Mu za to. Pan Bóg jest z nami cały czas i w tych dobrych chwilach, i w tych złych. Świadomość tego bardzo mi pomaga. Drugą kluczową sprawą jest dla mnie uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii.
Niestety, jak zauważył Marcin, większość celebrytów wiedzie puste, pozbawione wartości życie.
Choć byłem rozpoznawalny i wszyscy dokoła chcieli się ze mną fotografować, nie oszukuję, gdy mówię, że czułem się kompletnie pozbawiony wartości. Zauważyłem zresztą, że w środowisku aktorskim to dość częsty problem - narzeka w wywiadzie. Być może bierze się to z takiego rozdmuchanego ego. I ja kompletnie nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Dopiero Bóg pozwolił mi uporać się z tym, nauczył kompletnie inaczej patrzeć na kategorię sukcesu. Każdy kolejny dzień, każde nasze powodzenie w czymś, nawet z pozoru drobnym, jest naszym sukcesem. Powiedziałbym nawet, że dzisiaj wręcz bardziej cenię te osiągnięcia, których nikt nie widzi. Każdy młody człowiek chce dzisiaj odnieść sukces, wybić się ponad przeciętność, chce być rozpoznawalny, myśląc, że to da mu szczęście, ale zupełnie nie tędy droga.
Marcin, chyba dość niespodziewanie, odnalazł się też w roli "sexy taty" - na jego profilach na Facebooku i Instagramie coraz częściej pojawiają się wpisy promujące marki ubrań i gadżetów dla rodziców i dzieci.