Jarosław Kret z końcem czerwca musiał pożegnać się z TVP. Nowi szefowie, jak to mają w zwyczaju, nie poinformowali go o zwolnieniu. Po prostu któregoś dnia nie znalazł się w grafiku.
W czerwcu skończyła mi się kolejna, bodaj trzymiesięczna (jak zwykle) umowa i nie przedłużyli mi jej. Tak się żegna gwiazdy... - żalił się w Fakcie.
Dla Jarka i jego narzeczonej Beaty Tadli, zwolnienie pogodynka z pracy jest sporym ciosem. Spłacają bowiem wysoki kredyt, zaciągnięty na luksusowy segment w Wawrze, do którego wprowadzili się jeszcze jako gwiazdy. Pożyczyli na niego od banku 860 tysięcy złotych. Do miesięcznych zobowiązań pary oprócz rat kredytu trzeba także doliczyć alimenty Jarka na syna, który mieszka z jego byłą partnerką, Małgorzatą Kosturkiewicz. Po tym jak publicznie ogłosił, że nigdy jej nie kochał, Kosturkiewicz raczej nie ma powodu, by iść mu na rękę w sprawach finansowych.
W rozmowie z Faktem rozżalony Krety porównuje nowych szefów Telewizji Polskiej... do bolszewików.
Byłem przygotowany na wszystko. Ale chyba nikt nie jest gotowy na to, że nagle wejdą i go zastrzelą - narzeka pogodynek. Człowiek wypiera takie dziwne sytuacje ze swojej świadomości. A to jest dziwna sytuacja. Powtarza się historia, którą słyszałem jako dziecko od mojej babci. Wyglądała ona tak. Do domu mojej babci weszli bolszewicy, zerwali klepkę, zrobili z niej ognisko, a potem wyrzucili wszystkich z tego domu. I ja się mniej więcej podobnie czuję. Do domu, w którym siedziałem i dobrze się czułem, ktoś wszedł i mnie wyrzucił. Wiadomo, bolszewicy jak wchodzili do domu, to zamiast podziękować tym, którzy w nim mieszkali, którzy go budowali, myli się w klozetach i palili klepki. Moja babcia nie mogła się z tego otrząsnąć i ja też się trochę nie mogę otrząsnąć z tej bolszewii, której doświadczyłem. Zobaczymy, jak będzie. Ja się nie boję żadnych wyzwań.
Wygląda na to, że obciążony zobowiązaniami finansowymi i rodzinnymi 52-letni pogodynek będzie musiał przejść przyspieszony kurs dojrzewania. Odważnie deklaruje, że nie może pozwolić sobie na żadną przerwę od pracy.
A kto będzie zarabiał pieniądze? Ja nie dostałem żadnego wypowiedzenia, nie byłem na etacie. Nigdy nie miałem urlopów - tylko dlatego, że musiałem pracować - wspomina w tabloidzie. U mnie to wyglądało tak, że jeśli nie pracowałem, to nie zarabiałem. I koniec. Ale owszem, mogę powiedzieć, że znowu mam ochotę ruszyć w świat. Robić dobre filmy i programy o nim. Dalej skupić się na podróżach. W tej chwili kończę książkę o Ziemi Świętej.
Beata i Jarek rozważają ponoć wyprowadzkę z Polski do… Wielkiej Brytanii. Jednak w obliczu wyników tamtejszego referendum i decyzji o opuszczeniu Unii Europejskiej, powinni się spieszyć. Zobacz: Beata Tadla i Jarosław Kret przeprowadzą się do Londynu?!