_
_
Niedawno ofiarą przeprowadzanej w TVP "dobrej zmiany" został Jarosław Kret, który był związany ze stacją od 1994 roku i, jak podkreśla, o utracie posady dowiedział się… od koleżanki z zespołu. W podobnym stylu posadę straciła jego partnerka, Beata Tadla. W rozmowie z Angeliką Swobodą pogodynek ostro krytykuje nową władzę i Jacka Kurskiego, który masowo zwalnia profesjonalistów nie pasujących do idei nowych mediów. Zdaniem Kreta wielu jego kolegów i koleżanek musi pracować w TVP z powodu rodziny. Jednak panująca w telewizji atmosfera sprawia, że "zacikają zęby" a na korytarzach ponoć padają słowa w stylu: Już nie wytrzymuję. Znowu mam zmontować coś, co jest manipulacją.
To, czego się dopuszczono wobec mnie, a także wobec innych zwolnionych z TVP, przypomina mi bolszewizm – stwierdza Jarosław Kret. Podczas ich rządów i rewolucji panowała zasada: „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”. A kto przeciwko nam, to trzeba go wyrżnąć do trzeciego pokolenia. I to jest odpowiedź. Ja nie byłem z nimi.
Słuchaj, moja babcia przeżyła podczas II wojny ciężkie czasy z Niemcami. Ludzie byli na skraju wytrzymałości, ale jednak żyli. Nagle do jej domu przyszli bolszewicy. Banda w walonkach, z karabinami na sznurkach. Nieogolona, tępa banda. Zwinęli dywany, bo im się po nich źle chodziło i wyrzucili je przez okno. To samo zrobili z niektórymi sprzętami, bo im przeszkadzały. Pod dywanami zobaczyli klepkę. Zerwali ją, rozpalili z niej ognisko na środku pięknego salonu i zabrali się do tańców. Po czym, za przeproszeniem, nasrali do szuflad i wychlali wodę z toalety. I ze wszystkich filiżanek odrąbali złocone ucha, bo myśleli, że są ze złota. A po tym wszystkim powiedzieli mojej babci: "Wypie***laj z tego domu. I ciesz się, że się cię nie zastrzeliłem". Przepraszam - czy oni mieli podziękować mojej babci za to, że położyła dywan, o który się potykali? Albo za to, że musieli narobić do szuflady, bo nie wiedzieli, do czego służy? Nie, nie podziękowali jej, tylko dali jej kopniaka i powiedzieli: "Wynoś się!" Ja się mniej więcej tak poczułem. Nikt mi nie podziękował za to, co zrobiłem.
Kret opowiada też, w jaki sposób nowa władza pozbyła się go z anteny:
Ostatni dyżur miałem we wtorek, a w czwartek kończył się czerwiec. To było dziwne, bo zawsze dostawaliśmy grafik na dziesięć dni przed końcem miesiąca, a tym razem go nie było. Wszyscy czekaliśmy na niego z zaniepokojeniem. Okazało się, że on prawdopodobnie został wstrzymywany, żebym dobrnął do ostatniego dyżuru i nie pożegnał się z widzami.
Różne wiatry wiały, przeżyłem chyba około dwudziestu prezesów z różnych opcji politycznych. Niektórych nawet nie pamiętam. Bo nigdy wcześniej politycy nie ingerowali w pogodę. Byliśmy stałą redakcją, w której ludzie czuli się bezpiecznie. Nowa władza zawsze chce obsikać swój teren jak pies, pokazać, że teraz to nią śmierdzi.
Pogodynek zapewnia także, że nie przemawia przez niego rozgoryczenie spowodowane zwolnieniem:
Przez ostatnie pół roku pracy w TVP spokojnie obserwowałem, że wszystko się tak dramatycznie zmienia. I w końcu poczułem, że to już nie jest mój dom. A bardzo długo był. Robiłem pogodę 14 lat.
_
_