Trzy miesiące temu do księgarni trafiła książka Stan futbolu, której autorem jest znany dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski. Oprócz analiz sportowych znalazło się w niej dużo wątków obrazujących prywatne życie piłkarzy. Stanowski napisał, jak w rzeczywistości wyglądają finanse popularnych sportowców i czym dokładnie zajmują się ich partnerki. Nazywa je wprost: to "pijawki", które "goliły" piłkarzy.
Najbardziej obrażona poczuła się Natalia Siwiec, którą Stanowski wymienił w książce z imienia i nazwiska. Była Miss Euro 2012 wycisnęła podobno z Damiana Gorawskiego wszystkie pieniądze. Stanowski zdradził, że jest jedną z dziewczyn z tzw. "stajni szczecińskiej" i twierdzi, że to przez nią piłkarz stracił dom.
Krzysztof Stanowski przywołuje w książce jeszcze jedną, ciekawą historię z udziałem "Diabła ze Szczecina", "obecnego partnera" Natalii. Dziennikarz opisał "wojnę XXI wieku" polegającą na... chwaleniu się drogimi ubraniami:
Z ust do ust powtarzana jest historia, jak Damian Gorawski zadzwonił do niejakiego Diabła ze Szczecina (obecny partner Natalii Siwiec) i powiedział: "Taki jesteś cwaniak? Taki, kurwa, jesteś mocny? To weź torbę najlepszych ciuchów, ja wezmę swoje i zobaczymy, kto ma lepsze!".
Jak można się domyślać, relacje z "pijawkami" kończą się dla piłkarzy dramatycznie. Wydatki na dziewczyny zwykle rujnują finanse sportowców, którzy przestają się skupiać na grze w piłkę. Wkrótce potem nie mają jużpieniędzy pozwalających im żyć na dotychczasowym poziomie:
Taki bankrut często ma obok siebie pijawkę, która a to chce płaszcz, a to suknię, a to szpilki, a to maseczkę za 1500. Znam jednego zawodnika, który kupił dziewczynie buty za 5000 euro, a rok później zgłosił się do mojego znajomego i powiedział: "Słuchaj, wizyty w marketach, w jakichś programach telewizyjnych, na otwarciach sklepów. Biorę wszystko, załatw chociaż trzy koła za przyjście" - pisze Stanowski.
Pijawki otaczające piłkarzy, te wszystkie dziunie ze sztucznymi cyckami i napompowanymi ustami, to temat na zupełnie inną książkę. Swego czasu mówiło się wręcz o zorganizowanej grupie (w domyśle - przestępczej) dziewczyn ze Szczecina, które okręcały zawodników wokół palca, a potem ich po prostu bezwzględnie doiły lub okradały. Znani zawodnicy, reprezentanci Polski - tacy jak Maciej Żurawski, Damian Gorawski czy Tomasz Kłos - tracili głowy i nie tylko. Myślę, że dziś żaden ze wspomnianych tu byłych kadrowiczów nie może o sobie powiedzieć, że stać go na to, by następnego dnia wsiąść w samolot i polecieć na dwa tygodnie na Bora-Bora. A kiedyś nie sprawiało to problemów.
Szczecińska zaraza stanowiła tajemnicę poliszynela, ale chociaż od plotek i ostrzeżeń huczało - sami piłkarze nie myśleli wówczas organami, które do myślenia faktycznie służą, z jakichś dziwnych przyczyn nawet gdy ich partnerki pojawiały się na przykład na okładkach pisma "CKM", uznawali ten fakt za nobilitację, a nie dzwonek ostrzegawczy - pisze Stanowski. Dzisiaj piłkarze są zwierzyną. Nie oni polują na dziewczyny, ale dziewczyny polują na nich - na ich wysportowane ciała, sportowe samochody, pękate konta bankowe oraz na ich rozpoznawalność, możliwość autopromocji.
Na większość piłkarzy mających problem z karierą w pewnym momencie czekała "zołza sprowadzająca ich na złą drogę", która sprawiła, że piłkarzowi zmieniły się priorytety: kiedyś chciał świetnie grać w piłkę, a teraz chce tylko dobrze wyglądać:
_Zaraźliwe próżniactwo, także zaraźliwe lenistwo - bo te lale nie są przecież przyzwyczajone do sumiennej pracy. Jeśli piłkarz obroni się przed atakiem pijawek i zwiąże z rozsądną dziewczyną, to ona pierwsza zareaguje w momencie kryzysowym._
Stanowski jest zdania, że dobrze grają tylko ci piłkarze, którzy mają uporządkowane życie rodzinne i normalną partnerkę. Za pozytywny przykład podaje partnerki Kuby Błaszczykowskiego, Kamila Glika i Łukasza Piszczka. Jego zdaniem dobrze wybrał też Lewandowski, którego żona "może i nastawiona jest na lans, ale na szczęście jest to lans niegroźny".
Wśród pozytywnych przykładów nie wymienił Wojtka Szczęsnego ani Artura Boruca.