Jutro minie rok od zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta Polski. Dzisiaj na łamach Gazety Wyborczej krótkie podsumowanie z tej okazji przygotowała Monika Olejnik. Dziennikarka zarzuca Dudzie m.in. pełną zależność od Jarosława Kaczyńskiego i bycie rządowym "notariuszem".
Przez cały ten czas pan prezydent nie uczynił niczego, co świadczyłoby o jego samodzielności - napisała Olejnik. Kiedy prezydent postanowił zjednoczyć Polaków 10 kwietnia i zwrócił się z apelem: "Wybaczmy sobie te wszystkie wzajemne niepotrzebne słowa, wszystkie gorszące zachowania, wszystkie momenty poniżenia", szybko został sprowadzony na ziemię przez Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził: "Wybaczenie jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i odpowiedniej karze".
Dziennikarka zwraca uwagę również na to, jak niską pozycję w oczach Kaczyńskiego zajmuje Duda. Przypomina, że niejednokrotnie był publicznie poniżany przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Przez ten rok można było zaobserwować, że prezes Kaczyński niezbyt szanuje Andrzeja Dudę. Większą miętę czuje do Antoniego Macierewicza, o którym mówi per generał. Prezydentura Dudy jest podporządkowana naczelnikowi państwa, który go namaścił. Andrzej Duda w czasie kampanii kpił z Bronisława Komorowskiego, z jego niesamodzielności. Ale jak przyszło co do czego, to żyrandol wisi w pałacu, a włącznik jest na Nowogrodzkiej.
Dobre podsumowanie?