Grażyna Torbicka po ponad 31 latach pożegnała się niedawno z telewizją publiczną. Jest jedną z ofiar "dobrej zmiany". Nie wytrzymała i odeszła po tym, jak przed emisją oscarowej Idy wyemitowano, bez jej wiedzy, materiał, w którym prawicowi publicyści wyjaśnili widzom, że film "przedstawia żydowski punkt widzenia".
Pojawiły się informacje, że dziennikarka wkrótce pojawi się na antenie TVN-u, póki co jednak tak się nie stało. Edward Miszczak nie ukrywa, że dla "takiej" gwiazdy jest w stanie znaleźć miejsce, mimo dosyć napiętej ramówki. Zobacz: Miszczak wciąż zabiega o Torbicką: "Trwają rozmowy, ale bez presji i ciśnienia. Musimy znaleźć dla niej miejsce"
Okazuje się jednak, że Torbicka wcale nie tęskni za telewizją. Póki co cieszy się "wielkim pięknem", które nastało w jej życiu.
Nie brakuje mi telewizji, ponieważ stale w niej jakoś jestem - powiedziała w wywiadzie dla TVN24. Może przyjdzie jakiś kryzys później. Na razie jest tylko wielkie piękno. Moim celem w telewizji nie było pokazywanie się, tylko robienie programów, rzetelna praca dziennikarska. Miałam w swojej pracy telewizyjnej taki okres, po 10 czy 15 latach, kiedy wpadły mi w ręce kasety VHS z moimi pierwszymi wywiadami. Pomijam sposób, w jaki mówiłam - na początku miałam problemy z emisją głosu, co związane było ze stresem, z tremą - ale pytania jakie zadawałam, wiedza na dany temat i w zakresie mojego rozmówcy była oszałamiająca.
Chcielibyście zobaczyć ja w TVN-ie?