Hanna Lis na początku stycznia, po raz trzeci w karierze, pożegnała się z TVP. Od tamtej pory założyła sobie konto na Instagramie, gdzie, wbrew woli swojego męża, pokazuje jak świetnie bawi się na bezrobociu. Teraz Hania zdecydowała się na kolejny krok niezbędny komuś, kto myśli o karierze w show biznesie i udzieliła wywiadu Vivie.
Jak ujawnia w rozmowie, nowi szefowie nawet nie silili się na przedstawienie merytorycznych powodów jej zwolnienia.
Usłyszałam, że szef ceni moją pracę i nie ma do niej żadnych zastrzeżeń - wspomina dziennikarka. Jednak, jak to ujął: nowe wyzwania wymagają nowych ludzi. Zabawny w swej absurdalności był całkowity brak jakichkolwiek merytorycznych argumentów. Pomyślałam wtedy: OK, Hanka, do trzech razy sztuka, czas i tobie poszukać nowych wyzwań. W ten sposób po 24 latach wzięłam ostateczny rozwód z newsami i polityką. Poczułam gigantyczną ulgę. Dziś uważam, że dobra zmiana przyniosła mi naprawdę dobrą zmianę. Polska polityka jest, w moim odczuciu, coraz bardziej wyjałowiona z wartości, idei, wielkich celów. Okładanie się przez posłów kijami baseballowymi jest nieszczególnie inspirujące. Ktoś powiedział, że popełniam straszliwy błąd, biorąc udział w "Azja Express", bo z niego nie będzie już powrotu do świata newsów. I świetnie, bo o to właśnie chodziło.
Tą osobą był, zdaje się, jej własny mąż, Tomasz Lis. Przypomnijmy: Tomek znów pokłócił się z Hanią? Nie chce, żeby "żebrała" w TVN-ie
Hania jednak nie posłuchała męża i, jak twierdzi, świetnie na tym wyszła. Nie tylko dostała od Edwarda Miszczaka własny program podróżniczo-kulinarny, dzięki któremu będzie mogła jeździć po świecie na koszt TVN-u i próbować egzotycznych potraw, to jeszcze walka o przetrwanie w Laosie, w parze z Łukaszem Jemiołem, okazała się przygodą jej życia.
Edward Miszczak długo okrążał temat, zanim powiedział, o co chodzi. Byłam już lekko przerażona, spodziewałam się walki w kisielu - wspomina Lisica. Mówił: "Na pewno się nie zgodzisz, to poniżej twoich oczekiwań". To chyba dobrodziejstwo inwentarza pod tytułem "pani od newsów". Poważna i sztywna. Aha, no i jeszcze obrzydliwie bogata, pławiąca się w Bóg wie jakich luksusach. Bzdura.
Być może zabrzmiałoby to nawet wiarygodnie, gdyby wywiad nie został poprzedzony opisem sytuacji:
Siedzimy na tarasie jej domu w Konstancinie, z widokiem na kwitnące hortensje. Hania ma na sobie białą tunikę do połowy uda, a ja narzuconą na głowę muślinową firankę, z braku kapelusza. Pijemy zieloną herbatę i jest tak, jakby życie toczyło się w zwolnionym tempie.
Hanna przekonuje jednak, że po powrocie z Azji zrozumiała, że tego wszystkiego nie potrzebuje. Dom w Konstancinie, kwitnące hortensje i muślinowe firanki nastrajają Hanię sceptycznie do posiadanego bogactwa:
Pierwsze tygodnie po powrocie mogliśmy z Łukaszem rozmawiać niemal wyłącznie ze sobą, ponieważ nikt nie był w stanie zrozumieć naszej tęsknoty. Brakowało mi mojej karimaty, plecaka i wytyczonego celu. W domu poczułam, że mam za dużo przedmiotów - ujawnia nowa gwiazda TVN-u. Mebli, urządzeń kuchennych. Spojrzałam na wannę, której nie widziałam od miesiąca i mówię sobie: "Ale właściwie po co mi ona?". Nie chciałam chodzić do restauracji, nie chciałam spotykać się z przyjaciółmi, bo czułam, że jestem z innego świata. Zrozumiałam, że my w naszym świecie mamy stanowczo za dużo, a oni w Laosie mają stanowczo za mało. Wydaje mi się, że ten wyjazd mnie zmienił. Wczoraj kupiłam espadryle z koralikami za 60 złotych. Boskie, co?
_
_