Edyta Górniak latem tego roku podjęła spontaniczną decyzję o tym, by nie wracać do Polski, tylko zamieszkać wraz z synem w Los Angeles. Tak bardzo jej się spodobało na wakacjach w wynajętym domu w Malibu, że postanowiła zostać tam na dłużej. W wywiadach zapewnia, że to była dobra decyzja, bo nowi koledzy syna nie mają pojęcia o tym, że jego tata jest kokainistą i siedzi w więzieniu za zabicie kobiety na przejściu dla pieszych. Poza tym Allana nie nękają już dziadkowie, którzy nie potrafią zaakceptować tego, że wnuk ma do nich żal o ciąganie jego mamy po sądach.
Zresztą do swojego poprzedniego domu, położonego za zamkniętym osiedlu na obrzeżach Krakowa, Edyta i tak nie miała po co wracać. Właściciel domu, który wynajmowała, okazał się ponoć niezrównoważany psychicznie i nachodził ją po nocach, a także prześladował jej syna.
Z czasem okazało się, że Edyta i Allan nie byli jednak idealnymi lokatorami. Jak niedawno ujawniła Górniak, jej 12-letni syn nabrał zwyczaju urządzania w domu bardzo głośnych imprez.
Allanek zawsze pyta mnie, czy może zaprosić do domu znajomych. Raz tego nie zrobił - wspomina Edyta w Fakcie. Wyszła zabawna sytuacja. Zadzwoniłam do niego i usłyszałam hałasy. Spytałam, czy wszystko w porządku. "Chyba coś tam głośno u ciebie". On mnie zbył, że słucha muzyki. Ale to osiedle całe jest pod obstrzałem kamer, więc zadzwoniłam do panów z ochrony i zapytałam, czy ktoś wchodził do naszego domu. Wymienili wszystkich, którzy tam byli.
Impreza skończyła się, oczywiście, wyproszeniem przez ochroniarzy uczestników imprezy.
Po wszystkim powiedziałam mu: "Synuś, następnym razem po prostu szczerze mi o wszystkim powiedz" - chwali się Górniak.